zapiekłam śliwki, gruszki i jabłka... wybierzcie ulubioną wariację:)
podium, u dwóch, startujących w śniadaniowej konkurencji, zawodników, wyglądało dokładnie odwrotnie;
Wiktor zawsze stawia na pierwszym miejscu zapiekane jabłka z cynamonem, później śliwki, a na końcu gruszki;
odwrotnie jest z surowymi owocami; za jabłkami nie przepada, za to śliwki i gruszki wciąga "nosem";)
taka przewrotność, którą uwielbiam w gotowaniu:)
podobnie ma z pomidorami, surowe mogłyby nie istnieć, ale bez nich nie mogłabym mu ugotować ulubionego kremu, spaghetti alla puttanesca czy sosu do pizzy;)
Sebastian stwierdził, że po gruszce, która była na drugim miejscu, długo było puste miejsce i dopiero daleko, za podium, były jabłka...
nie zauważyłam tych różnic w trakcie jedzenia, bo, co się bardzo rzadko zdarza, zjadł prawie wrzące tarty i to dobrą chwilę przed Wiktorem;)
to też taka przewrotność, tylko w życiu - tą lubię mniej...
słodkie mini tarty mogą być deserem, śniadaniem, kolacją, obiadem - wybierzcie owoce, porę dnia i zaproście do stołu każdego, bo nie znam nikogo, kto nie zwącha tego aromatu;)
1 opakowanie, schłodzonego ciasta francuskiego z Lidla
3 śliwki
1 gruszka
1 jabłko (najlepsza szara reneta)
kilka złotych rodzynek
cukier trzcinowy do posypania każdej warstwy owoców
masło do wysmarowania każdej tarty
naczynia wysmarowałam masłem (NIE CIERPIĘ TEGO) i wykleiłam nierozwałkowanym ciastem, dociskając tylko brzegi; owoce umyłam, osuszyłam i obrałam ze skórki (śliwkom zostawiłam, ale wyjęłam pestki); każdy z owoców pokroiłam w drobne plasterki i układałam na cieście w spiralę; każdą warstwę posypałam cukrem, a jabłka dodatkowo cynamonem;
trzy tarty piekłam 35 minut, w piekarniku na środkowym poziomie, z opcją góra dół w 190;
w tej wariacji, ja też wybieram śliwki...:)
podium, u dwóch, startujących w śniadaniowej konkurencji, zawodników, wyglądało dokładnie odwrotnie;
Wiktor zawsze stawia na pierwszym miejscu zapiekane jabłka z cynamonem, później śliwki, a na końcu gruszki;
odwrotnie jest z surowymi owocami; za jabłkami nie przepada, za to śliwki i gruszki wciąga "nosem";)
taka przewrotność, którą uwielbiam w gotowaniu:)
podobnie ma z pomidorami, surowe mogłyby nie istnieć, ale bez nich nie mogłabym mu ugotować ulubionego kremu, spaghetti alla puttanesca czy sosu do pizzy;)
Sebastian stwierdził, że po gruszce, która była na drugim miejscu, długo było puste miejsce i dopiero daleko, za podium, były jabłka...
nie zauważyłam tych różnic w trakcie jedzenia, bo, co się bardzo rzadko zdarza, zjadł prawie wrzące tarty i to dobrą chwilę przed Wiktorem;)
to też taka przewrotność, tylko w życiu - tą lubię mniej...
słodkie mini tarty mogą być deserem, śniadaniem, kolacją, obiadem - wybierzcie owoce, porę dnia i zaproście do stołu każdego, bo nie znam nikogo, kto nie zwącha tego aromatu;)
1 opakowanie, schłodzonego ciasta francuskiego z Lidla
3 śliwki
1 gruszka
1 jabłko (najlepsza szara reneta)
kilka złotych rodzynek
cukier trzcinowy do posypania każdej warstwy owoców
masło do wysmarowania każdej tarty
naczynia wysmarowałam masłem (NIE CIERPIĘ TEGO) i wykleiłam nierozwałkowanym ciastem, dociskając tylko brzegi; owoce umyłam, osuszyłam i obrałam ze skórki (śliwkom zostawiłam, ale wyjęłam pestki); każdy z owoców pokroiłam w drobne plasterki i układałam na cieście w spiralę; każdą warstwę posypałam cukrem, a jabłka dodatkowo cynamonem;
trzy tarty piekłam 35 minut, w piekarniku na środkowym poziomie, z opcją góra dół w 190;
w tej wariacji, ja też wybieram śliwki...:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
dziękuję za odwiedziny :)