Pierwszy raz krem z dyni zrobiłam rok temu. Wcześniej nie miałam przekonania, bo w większości restauracyjnych menu, były mdłe i bez wyrazu. Zmianę frontu wymusiła na mnie nasza pierwsza, ogrodowa dynia! Najpierw nie chciałam jej zrywać, bo pięknie zdobiła tę część działki, ale namówiona przez męską część rodziny zmierzyłam się z olbrzymem. To była zwykła dynia, bez nazwy. Dzisiaj, w oparciu o przepis, który udoskonalałam cały poprzedni sezon, sprawdziła się dynia hokkaido.
Zupa krem może sama w sobie być wydarzeniem, wydarzeniem mogą być też dodatki, ale święto jest wtedy, kiedy łączy się obydwie opcje.
Tym razem świętowałam tylko z synem, bo mąż postanowił bardzo się "wychylić" i razem z seniorem, przetworzyć część wieprzowiny w wędlinę, która mi przez gardło nie przechodzi, nawet jeśli sama kupuję surowiec. Na szczęście, połowa wieprza i zapeklowane wcześniej schaby, szynki i boczki, idealnie odnajdują się w wiejskich warunkach i nie muszę brać w tym udziału. Część, ta uwędzona, to już inna sprawa, moja sprawa, bo uwielbiam taki świeży plaster wędzonegp schabu z chutney agrestowym!
Ciekawe, co powiedzą na gaspacho z grzanką z suszonych pomidorów i koziego sera i lasagne z kurkami i pieczoną dynią, która została z wczorajszego kremu. Mam nadzieję, że to będzie miła, odtłuszczona, odmiana ;)
Przepisy na dzisiejszy obiad, trochę później. Jeszcze dzisiaj podam wspaniały przepis na pennoni z pieczonym kabaczkiem i pieczonymi borowikami. A na razie krem z dyni.
Składniki:
pół dyni hokkaido, do kremu wykorzystałam 750 g, po upieczeniu i bez skóry
300 g pomidorów lima, obranych ze skóry
230 g cukrowej cebuli, pokrojonej w piórka
150 g mleka kokosowego
50 g masła
2 przetarte ząbki czosnku
łyżka startego imbiru
łyżeczka startej skórki z cytryny
2 płaskie łyżeczki soli kamiennej
10 ziaren czarnego pieprzu, zmiażdżonych w moździerzu
olej z orzechów laskowych
50 ml białego wina
wrząca woda
czubata łyżka uprażonych pistacji, do posypania
Dynię wydrążyłam, pokroiłam na 6 kawałków, polałam orzechową oliwą i posoliłam. Piekłam 20 minut w 200 stopniach. W tym czasie, na maśle, podsmażyłam czosnek, imbir, skórkę cytrynową, po chwili dodałam cebulę, posoliłam i dusiłam 10 minut. Do cebuli dodałam pokrojone w ćwiartki pomidory i dalej dusiłam przez 10 minut. Ostatnią dodałam dynię, pokrojoną w grubą kostkę. Chwilę podsmażyłam z pozostałymi warzywami, podlałam jednym chlustem wina i całość zalałam wrzącą wodą do wysokości warzyw. Pod przykryciem dusiłam jeszcze 15 minut. Po tym czasie zmiksowałam całość, przetarłam przez sito, dodałam pieprz, 2 łyżki oleju, mleko kokosowe i dokładnie wymieszałam rózgą. Podałam od razu. Polałam olejem orzechowym, posypałam uprażonymi i grubo zmielonymi pistacjami. Można użyć uprażonych pestek z dyni lub innych ulubionych chrupaczy, można też zrobić zielone pesto i polać nim wierzch kremu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
dziękuję za odwiedziny :)