piątek, 30 maja 2014

Czerwcowe przetwory. Truskawki i rabarbar. Feeria smaków w czterech dżemach i dwóch konfiturach.

Zanim podam szczegółowe przepisy na dżemy i konfitury, kilka słów o pasteryzacji. 
Od dwóch lat nie gotuję słoików w wielkim garze, tylko wypiekam w piekarniku. Szybciej, łatwiej, a efekt ten sam. Nowe słoiki najpierw myję w zmywarce. Używane, przechowywane w piwnicy, opłukuję pod bieżącą wodą. Wstawiam, do zimnego piekarnika, osobno słoiki i nakrętki, rozgrzewam do 140 stopni i zostawiam na 20 minut. Do gorących słoików przekładam przetwory. Pasteryzuję przez 20 minut w tej samej temperaturze.
Po dwóch latach, śmiało stwierdzam, że przetwory się nie psują, mimo, że używam mniej cukru, czasami nawet o połowę, niż w tradycyjnych przepisach.
Słoiczki, z których korzystam mają pojemność 150 ml (najmniejsze, musztardowe). Gotowy produkt wlewam rękawem cukierniczym, bez żadnych końcówek, około 200 g na słoiczek. 
Rok temu robiłam, głównie, przetwory z mirabelek, ale nie zrobiłam dokładnych notatek. Dlatego dzisiaj nie podam przepisu na bezkonkurencyjną konfiturę z ciemnych mirabelek z dodatkiem kory cynamonu, która była zimowym hitem, ale na skrupulatnie zapisane receptury z truskawek i rabarbaru. Mam problem, która z nich jest numerem jeden. Wszystkie mi smakują, choć każda ma inna nutę przewodnią. 
W tym roku stawiam jeszcze na czereśnie, morele i węgierki. 
Do dzisiejszych dżemów i konfitur, czerpałam inspiracje ze strony Bea w kuchni, internetowych forów oraz własnych doświadczeń. Autorski przepis na dżem z truskawek, z dodatkiem likieru migdałowego i anyżu jest wynikiem poszukiwań aromatycznego sosu do letniej bezy.
Różnice między dżemem a konfiturą, między konfiturą a powidłami, między powidłami a marmoladą tkwią w zawartości owoców do gotowego produktu. Im mniej wsadu owocowego tym rzadsze przetwory. Najbardziej treściwe w owoce są powidła, ale te powinny zastrzec nazwę dla śliwki węgierki. Marmolady powstają głównie z przecierów i są twarde, zbite, najrzadziej przygotowywane w domach. Miałam robić w tym roku z pomarańczy, ale przespałam czas, w którym są tanie i smaczne. Najczęściej i najchętniej przygotowuję dżemy i konfitury.
Do przygotowania sześciu propozycji wykorzystałam:
6000 g truskawek, po 3,50 zł za 1 kg
6300 g rabarbaru, po 2,50 zł za 1 kg
3500 g cukru, po 2,49 za 1 kg
4 cytryny
1 pomarańczę
spory kawałek świeżego imbiru
100 g suszonych moreli, najlepiej suszonych osobiście; sklepowe konserwowane są dwutlenkiem siarki
miód lipowy
rum Golden
likier amaretto
2 laski wanilii
1 gwiazdkę anyżu
zmielony kardamon
imbir w proszku

czwartek, 29 maja 2014

Modny naleśnik z musem rabarbarowym i truskawkami.

Wczoraj, w nocy, przerobiłam sześć kilogramów truskawek i sześć kilogramów rabarbaru. Wam proponuję przetworzenie tylko trzystu gram, ale zapewniam, że połączenie tych dwóch, sezonowych rarytasów, nie zakończy swojego żywota w naleśnikach. Fascynacja, która nie odeszła, a raczej się pogłębiła znalazła ujście w czterech dżemach, skandynawskiej konfiturze z rabarbaru, zwanej hiram i pieczonej konfiturze z truskawek, jeszcze nie nazwanej. Dodatki były różne, imbir, kardamon, laska wanilii, pomarańcze, cytryny, ananasy, anyż, rum, amaretto... Szczegóły w najbliższym czasie, w jednym wpisie o przetworach.
Przepis na naleśniki tutaj. 
Przepis na mus poniżej.
300 g rabarbaru obrać, pokroić i zasypać cukrem. Kiedy puści sok jest gotowy do smażenia. W rondelku rozgrzać łyżkę masła, włożyć rabarbar, bez soku, 50 ml wina prosecco (może być słodkie, wytrawne, białe, niemusujące) ziarenka z połowy laski wanilii, wydrążoną laskę i 2 łyżki trzcinowego cukru. Gotować do momentu, aż zacznie się rozpadać. Porcja na 10 naleśników.
Nakładać jedną, czubatą łyżkę. Naleśnika zwijać z obydwu stron, do środka, posypać cukrem pudrem i truskawkami. Przed posypaniem, większą ilość, można zapiec w piekarniku.

środa, 28 maja 2014

Grillowane szparagi w sosie holenderskim z sadzonym jajkiem.

Choć jeden raz, w sezonie, ale muszą być. Szparagi w towarzystwie jajka. Wybrałam sadzone, ale może być w koszulce. 
Składniki na 3 porcje:
1 pęczek zielonych szparagów
łyżka oliwy
6 jajek
łyżka klarowanego masła
4 jajka, do sosu
100 g masła
2 łyżki soku z cytryny
sól i biały pieprz
Szparagi opłukać, odciąć zdrewniałe końcówki (przykładam nóż, jadąc od końca i nacinam w miejscu, gdzie gładko "wchodzi"), zielonych nie obieram. Rozgrzać grillową patelnię z łyżką oliwy. Ułożyć szparagi i grillować, około 2 minuty z każdej strony. Wcześniej roztopić masło. Zebrać pianę i jeszcze raz podgrzać. W miseczce rozetrzeć żółtka z sokiem z cytryny. Stopniowo wlewać gorące masło, ciągle mieszając rózgą. Doprawić morską solą i białym pieprzem.
Jajka smażyć na łyżce klarowanego masła, pod przykryciem, wtedy białko ścina się szybciej od żółtka. 
Na talerzu rozlać 4 łyżki sosu, położyć na nim grillowane szparagi i zwieńczyć jajkiem.

wtorek, 27 maja 2014

Wieniec drożdżowy z gomasio i pieczonym camembertem. Słona chałka z rozmarynem. Być matką.

Dzień Matki. Czym powinien się różnić od pozostałych dni w roku? Czy można być lepszą mamą, tego dnia? Czy można być innym dzieckiem, tego dnia? Zawsze można! Dzieci i mamy prześcigają się w pomysłach, niespodziankach, prezentach... Miałam okazję obejrzeć "stare" fotografie moich koleżanek, rówieśniczek, które tulą się do swoich mam. Noszone na rękach, bawią się kosmykami włosów lub zaciskają piąstki, w trwodze przed upierdliwym fotografem. Słuchałam, wzruszona, historii przyjaciółki o pomysłowej córce, nastolatce, która urządziła mamie domowe podchody i porozrzucała, pełne treści kartki, w miejscach, które ta odwiedza w porannym wyścigu. Czy to oznacza, że pozostałe dni w roku jesteśmy inne? Dzieci mniej się starają? Nie sądzę, choć może mniej dostrzegamy...
Może zbyt wiele funkcji społecznych sobie narzucamy? Może chcemy w każdej być doskonałe? Które są wyborem, a które obowiązkiem? Moja mama, dawno temu, w trakcie nocnego gotowania i obierania orzechów, powiedziała że kobieta to zawód, który wykonujemy na kilku etatach! To prawda, ale najbardziej zależy mi na tym jednym, najtrudniejszym. To tutaj codziennie się czegoś uczę. Codziennie popełniam błędy, do których nie boję przyznać. Codziennie pokonuję jakiś etap. Codziennie mogę się wykazać. Tylko ta rola daje mi wspaniałą, niematerialną satysfakcję, miliony bodźców i motywację do bycia lepszą. W niej czuję się dowartościowana. Bo jest szczera, dwustronna, oparta na zaufaniu, asertywna. Tylko dla niej chcę i potrafię się zmienić. Nawet w kibolkę!!! Mocno zaciskam kciuki i zaklinam telewizor, żeby ulubiona drużyna zdobyła trofeum. Dlaczego? Żeby nie był smutny, żeby zasnął szczęśliwy, żeby historie, na które nie ma wpływu,  nie stanęły na drodze do własnych sukcesów.
To Syn codziennie, daje mi powody, żeby nie "odpuszczać", żeby ciągle się udoskonalać, żeby być silną... Kiedy? Choćby wtedy, kiedy z zaskoczenia, bez powodu, bez wstydu, bez zażenowania, przy kolegach, słyszę, że mnie kocha... 
Kiedy pielęgnuje we mnie moją pasję. Kiedy zapominając o charakterze kolacji, nie tylko skrzydełka zajada rękami, ale i sałatę, i pomidory, i wszystko co na stole...
Kiedy zanurza kolejny kawałek rozmarynowego pieczywa, w aromatycznym serze, uśmiechając się niewidzialnie, bo czuje, wpatrzone w siebie, dwie pary rozkochanych oczu...

Penne rigate z cytrynowym tymiankiem, portobello i młodym selerem.


Cytrynowy tymianek. Pięknie zdobiący ogród. Cudownie aromatyczny. Rzadko dostępny w sklepach, dlatego najlepiej samemu posadzić krzewinkę na tarasie czy w ogródku. Wygląda jakby stale tańczyły w nim promienie słońca. A cytrynowa nuta, która sprawia, że danie ożywa, nie jest tylko marketingową nazwą.

niedziela, 25 maja 2014

Razowy chleb na zakwasie. Sos oliwny.

Biryani. Zapiekany ryż z kurczakiem, w jednym garnku, w indyjskich klimatach.

Aromatyczny garnek. Nie powiem, że to właśnie on był inspiracją, ale na pewno przyspieszył powrót do kuchni wschodu. Egzotyczne nazwy, kryją w sobie tyle aromatów, że możemy je uwięzić właśnie w takich akcesoriach. Nie musi to być wydatek, który nadszarpnie Wasz budżet. Ja swój upolowałam w sklepie z "mydłem i powidłem". Niestety okupiłam go przykrym brakiem kompetencji. Bez hejtowania znanej sieci, przejdę szybko do przepisu, podpowiadając, że podobne garnki można upolować na Allegro. Mój, Fontignac, made in france, sprawdził się doskonale. Nic nie przywarło do ścianek, a aromat... No cóż, ulotnił się z piekarnika i uwięził nas przy stole...

Semifreddo i Crumble. Orzeźwienie i owocowa eksplozja smaków.

 To dwa desery, których nigdy nie łączyłam. Ale, jak już wspominałam, uwielbiam pierwsze razy, szczególnie, kiedy tak do siebie pasują. Desery są proste, nie wymagają specjalnych umiejętności, maszynki do lodów, a jedynie czasu i zwykłego miksera. Wykorzystałam jagody i maliny, ze słoiczków, z zeszłorocznych zapasów, ale można użyć świeżych borówek i mrożonych malin. Do crumble, modnego rabarbaru i pachnących, polskich truskawek.

sobota, 24 maja 2014

Prawdopodobnie najlepsze spaghetti na świecie.

Tym razem tytuł rekomenduje danie. Dodam tylko, że gotowe jest w 20 minut. W takie upały to optymalny czas spędzony w kuchni. 

Truskawki w plackach

Przypominam przepis na śniadaniowe, sezonowe, jogurtowe placuszki z truskawkami. I choć myślami jestem już przy lodowym deserze, zapach z patelni, lekko uwalniający aromat truskawek, nie pozwala o sobie, do końca, zapomnieć.
8 łyżek mąki 450, lekko czubatych
4 łyżki gęstego jogurtu, czubatych
1 łyżka cukru (może być więcej, ale ja stawiam na słodkie dodatki)
1 łyżka cukru wanilinowego
2 jajka
1 czubata łyżeczka proszku do pieczenia
czubata łyżka masła, stopionego
szczypta soli
kilkanaście truskawek
masło klarowane do smażenia
Wszystkie składniki dokładnie wymieszać. Truskawki umyć, osuszyć i pokroić na grubsze plastry. Na rozgrzane masło nakładać po 2-3 łyżki masy i zmniejszyć, od razu, ogień do 4 na płycie. Ułożyć plastry truskawek. Smażyć tak długo, aż zaczną pojawiać się pęcherzyki powietrza. Dopiero teraz przewrócić na drugą stronę i jeszcze chwilę smażyć (maksymalnie 2 minuty). Podać z angielskim kremem, cukrem pudrem, bitą śmietaną, zjeść same...

Bułeczki drożdżowe z kruszonką, twarożkiem, rodzynkami i miodem. Szkolne, ulubione i dokładna fotoinstrukcja.

Świt. Trele morele. Gołąb grucha na dachu.
Słońce mknie. "Wznoszę się". Gruba, "beczka prochu".
Kawy łyk. Kanapki kęs. Pobudka.
Szkolny fryc, śniadania pęd, bułeczki do plecaka.
Kocham Cię. Podziel się. Misja nie byle jaka.
Wymieniają się za kanapki, za drożdżówki, za bananowy chlebek. Szkolny barter. Ekonomicznie niewyzerowany. Urocze negocjacje na przerwach, na lekcjach. Magiczna kieszeń plecaka wypełniona po brzegi. Będzie czym handlować.

piątek, 23 maja 2014

MiniPavlova z kremem angielskim i truskawkami.

Uwielbiam takie temperatury. Wszyscy narzekają na upał, a ja wolę pełne słońce niż bure niebo. Chodzę "na ostatnich" nogach i nie wiem, gdzie mam kolana, a gdzie kostki, ale takie już uroki ciężarnej. Temperatura dodaje mi wagi, a ja i tak uśmiecham się, kiedy słońce zagląda przez ramię. Flirtuje ze mną od wczesnych godzin. Nie mogę mu pozwolić na beztroskie harce i zatopić się w jego promieniach, ale raz po raz pozwalam na delikatne muśnięcia, nawet brzucha, na tarasie. Popijam schłodzoną lemoniadę, warzywne smoothie, owocowe koktajle i kombinuję jak tu nic nie robić...
Pierwsze, polskie truskawki sprzyjają leniuchowaniu. Pełna miseczka z miętowym cukrem podjadana przez cały dzień, częściowo ląduje w lekkiej bezie. Angielski krem, od zawsze ulubiony do letniego deseru z owocami, też nie wymaga dużo pracy. I tak o to, prawie nic nie robiąc, przedstawiam Wam zrobioną, perfekcyjnie, MiniPavlovą.

Burger z jajek z dodatkiem GOMASIO, sezamowej soli.

Sama go sobie wydarłam, do zdjęcia, oczywiście. Burger z jajek z dodatkiem GOMASIO, soli sezamowej, to moje kolejne odkrycie. Przepis, szumnie zwany, znalazłam na opakowaniu z solą morską. Ziarna sezamu praży się na suchej patelni do uzyskania złocistego koloru, pod koniec dodaje sól i rozciera w moździerzu, w proporcjach 10 łyżeczek sezamu, 1 łyżeczka morskiej soli z magnezem. Podkreśla, doskonale, smaki. Dzisiaj jajecznego burgera.

czwartek, 22 maja 2014

Torcik z drożdżowych naleśników z różanym musem z rabarbaru. Na każdą okazję i porę dnia.

Uzależniam się od takich smaków. Przełamany kwas rabarbaru, delikatnym płatkiem róży, o intensywnym aromacie, podkręcony wybornym koniakiem... Cała przyjemność po mojej stronie...

środa, 21 maja 2014

Młoda kapusta, młode ziemniaki, dużo kopru, pulpety. Obiad retro, w jednym garnku.

Chleb z siemieniem lnianym i słonecznikiem. Pieczemy krok po kroku.


Duma. Zachwyt. Smak. Zapach. Miłość. To rzeczowniki, które pojawiają się wraz z pierwszym, upieczonym, domowym sposobem, chlebem. Najprostszym, ale nie mówię, że najlepszym, bo właśnie zaczynam swoją naukę. Duma, bo wyrósł pięknie, równomiernie i nie rozczarował środkiem. Zachwyt, bo rodzina chwaliła i nie chce już kupować wypieków u Grochowalskiego, do tej pory najlepszej piekarni w Toruniu. Smak, bo kojarzy się z wiejską sielanką, bukolicznym popasem, z lekko wyczuwalną nutą drożdży, które uwielbiamy. Zapach nikogo nie dziwi. Wszystkie wypieki rozsiewają aromat, pobudzają apetyt, wpływają na zmianę nastroju, gromadzą uśmiechnięte twarze wokół stołu. Miłość. Nie do samego chleba, bo przecież nie samym człowiek żyje, do jedzenia. Wszystko co wyląduje na takiej kromce, smakuje lepiej. Tworzy parę, która pasuje jak kosa do zboża, jak chłop do baby, jak dziecko do mamy... Jak sól do pomidora, jak rzeżucha do jajka, jak czas do cierpliwości. Bo to on i ona gwarantują sukces. Każda nauka wymaga dyscypliny. A chleby i bułki to wcale, okazało się, nie najwyższa szkoła piekarnictwa, choć nie odważę się odebrać, nikomu, lat spędzonych w szkołach, na praktykach czy w konsekwencji w piekarniach. Dzielę się jedynie moimi doświadczeniami i emocjami, które towarzyszą przy wypiekaniu. 
Piekłam ten chleb kilkanaście razy, od kilku zawsze wychodzi. Nie wiem czy akurat te warunki, składniki i proporcje gwarantują sukces, ale trzymam się ich kurczowo i przelewam na papier 
Potrzebny nam będzie żeliwny garnek, który spełnia rolę pieca chlebowego. Według mnie podstawa do tego, żeby w ogóle zacząć. Na stronach, szczególnie mojej ulubionej, Pracowni Wypieków, mówi się też o kamiennej desce, spryskiwaniu piekarnika, pieczeniu bez dodatkowych akcesoriów czy udziwnień. Próbowałam i chyba jeszcze nie czuję swojego "partnera", bo chleb albo nie wyrastał jak trzeba, albo był twardy jak kamień, albo zbity, w środku, jak beton. 
Do tego chleba używam mąki typ 650 dostępnej w Lidlu, czasami w proporcjach 50/50 z mąką pełnoziarnistą z Lubelli, siemienia lnianego, pestek słonecznika i świeżych drożdży. Przepis powstał w oparciu o wiele prób i błędów. Ciasto może wydawać się trochę klejące po wyrośnięciu, ale po przełożeniu na omączony blat, łatwo formuje się z niego bochenek, uwzględniając poniższe wskazówki.

piątek, 16 maja 2014

Rigatoni ze szparagami i portobello. FOOD REVOLUTION DAY.

Jak skłonić niejadka do zjedzenia szparagów lub innych "niedziecięcych" produktów, tak ważnych w diecie dziecka? 
Nie mam przepisu, nie mam prawa nikogo pouczać i truć o zasadach, sposobach, możliwościach. To robią wszyscy, nawet Ci, którzy sami zasad nie przestrzegają. Dlatego zamiast wyliczać dziesiątki skutecznych sposobów na przyjazną atmosferę przy stole, mogę jedynie podzielić się moimi doświadczeniami. 
Kilkuletni syn, a było to naście lat temu, był w swoim żywiole, kiedy pozwalałam na "brudne" eksperymenty w kuchni. Uwielbiał przesiewać mąkę do wszystkich pojemników, przekładać fasolki wymieszane z ciecierzycą, porządkować kuchenne akcesoria i myć je, po stokroć, ubrany w malarski, przedszkolny fartuch. Napełniać solniczki, cukierniczki, a potem skutecznie podmieniać ich zawartość  Najwięcej radości sprawiały mu zabawy z ciastem. Pierogi, które sam wycinał nakrętką od soczków i nadziewał JEDNĄ RODZYNKĄ, były przysmakiem, z którym czekał na tatę. Kopytka, które zgrabnie odcinał, nożem z plastikowego serwisu, podjadane przed gotowaniem z takim sprytem, że trudno było go przyłapać. Ubijanie białek czy śmietany, nie byłoby zaliczone, gdyby nie pojawiły się białe cętki w promieniu kilku metrów. 
"Pomoc" w kuchni, zawsze traktowałam poważnie. Była stałym punktem dnia. Bo miał zajęcie, bo rozwijał się manualnie, bo to wspólnie spędzony czas i na gotowaniu i na sprzątaniu. Czasowniki, które towarzyszyły naszym kuchennym rewolucjom, pomagały rozwijać wyobraźnię. Tę zaś, skrupulatnie wykorzystywaliśmy, w podwórkowych piaskownicach. Miksowanie, kręcenie, ucieranie, lepienie, wycinanie, mieszanie, mycie, odkurzanie... To wszystko robiliśmy w piasku. Jedzenie, na niby, zupek, kotlecików, placuszków, ciastek czy lodów to z kolei gra wstępna do obiadu, który pichciliśmy po powrocie ze spacerów. Przemycałam wartościowe produkty w naleśnikach, pulpecikach, zupach czy deserach. Zawsze trafnie rozpoznawał co je, po edukacyjnych wycieczkach na targ. Nie zawsze było łatwo, nie zawsze smakowało, nie zawsze było wesoło. Działała, prawie zawsze, jedna zasada. Ciekawa historia opowiadana w trakcie posiłku. Jeśli nie działała, to znaczy, że historia była nudna  Spragniony, nie tyle jedzenia co informacji, z otwarta buzią, wsłuchiwał się w kolejne akapity. A otwartą buzię nietrudno napełnić  Zostały też inne nawyki z dzieciństwa. Niegazowane wody (nigdy nie lubił gazowanych napojów czy soków), kontrolowana ilość słodyczy, posiłki o stałych porach, śniadanie, prawie zawsze, ciepłe. Różnorodność produktów, wsłuchiwanie się w jego potrzeby, nie zmuszanie do jedzenia, motywacja do spróbowania czegoś nowego. Indywidualnie, do dzisiaj, traktuję jego potrzeby. Wiem też, że gdziekolwiek siada do stołu, potrafi się zachować, nawet jeśli to nie są jego smaki, szanuje jedzenie i pracę włożoną w jego przygotowanie. Od zawsze podgląda mnie w kuchni i widzi, że czas odgrywa tutaj olbrzymią rolę. Dlatego, jeśli mogę, mam tylko jedną radę, w tym zainicjowanym przez Jamiego dniu, nie spieszcie się w kuchni, nie przeganiajcie dzieci z kuchni, nie jedzcie w pośpiechu. Być może to są jedyne chwile, które możecie spędzić wspólnie, w tym goniącym donikąd, świecie.

czwartek, 15 maja 2014

Ziemniaczana tarta. Na ciepło, na zimno, na drugi dzień.

To jedno z tych dań, które pobudza wiele zmysłów. Najpierw cieszy oko... Do tego stopnia, że nikt nie chce zanurzyć w nim noża. Kiedy wreszcie głód zwycięża i nóż, gładko, ćwiartuje porcje, na językach zaczynają tańczyć proste i znane smaki. A te zestawić najtrudniej.
Może lepszy byłby wyraźny aromat boczku wędzonego i passata w masie jajecznej? Może tak, a może to już było? Nie zastanawiam się długo, kiedy pomysł zaczyna żyć własnym życiem. Trzymam się planu, niczego nie zmieniam, bo w kuchni łatwo o nadmiar smaków i aromatów, a ten "dobrobyt" nie jest wskazany. Jaką łatkę przypisać takiej tarcie? Polska, włoska, niemiecka? A może po prostu moja... 

środa, 14 maja 2014

Śniadanie. Racuchy z marchewki.


Składniki na 18 sztuk:
180 g startej, na drobnych oczkach, marchewki (4 małe)
15 g świeżych drożdży
200 g mąki pszennej
200 ml ciepłego mleka
60 g stopionego masła
1 jajko
1 cukier wanilinowy
szczypta soli i cynamonu (ja dodałam jeszcze szczyptę imbiru, ale ten wyostrza smak i nie wszystkim, dzieciom, może smakować)
masło klarowane do smażenia
cukier puder do posypania

wtorek, 13 maja 2014

Meksykańskie burgery z szarpaną szynką. Pieczone bułki hamburgerowe.

Jeszcze nigdy nie trzymałam się tak kurczowo przepisu. Zamieniłam tylko suszone drożdże na świeże i nie czekałam czterech dni, aż ciasto dojrzeje w lodówce. 
Bułki są idealne, a cały koszt, szesnastu sztuk, to tylko 4 PLN! Tyle płaciłam za 4 bułki! Sposób formowania bułek znajdziecie w przepisie na śniadaniowe bułeczki, który gwarantuje odpowiednie wyrastanie.
Dlaczego w ogóle upiekłam bułki? Bo nie wychodzę z domu, sama, bo zostały mi kawałki szynki wieprzowej, z której przygotowałam wcześniej roladki, bo przepis wpadał, raz po raz, na listę do zrobienia. Pierwotnie miałam zrobić tortillę, ale przeglądając e-książkę, z przepisami z blogów, bułki Asi, w końcu, zdobyły wyższy priorytet.
Uwielbiam pierwsze razy. A pysznię się jeszcze bardziej, kiedy są tak udane jak ten. 

Scones. Sałata z paluszkami krabowymi, kukurydzą, jajkiem i ziołowym dressingiem

Scones to angielskie, śniadaniowe bułeczki. Są gotowe w niecałe trzydzieści minut, a to największy atut, kiedy nie ma pieczywa i czasu, bo za chwilę wstanie ukochany Łasuch. Podstawowy przepis pochodzi ze strony Jamiego. Podałam ciepłe z karbowaną sałatą z dodatkiem jaj i paluszków krabowych z aromatycznym, ziołowym sosem. Wieczorem podgrzałam w opiekaczu ze zblanszowanym szpinakiem, mozzarellą i pomidorem.
Składniki na 24 bułeczki o średnicy 7 cm:
450 g mąki typ 450
400 g jogurtu naturalnego
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody
1 łyżeczka soli morskiej
1 łyżeczka drobnego cukru
czubata łyżka masła (około 50 g), stopionego
Przesiać mąkę do miski, dodać wszystkie suche składniki i wymieszać. Dodać masło, jogurt i zagnieść gładkie ciasto. Przełożyć na omączony, delikatnie, blat i rozciągnąć ciasto, oprószonymi mąką, rękami. Grubość powinna mieć około 2 cm. Wykroić kółka (u mnie lampką do wina, bo wyparowały gdzieś foremki do ciastek) i układać na 2 blachach. Powtarzać czynność do wyczerpania ciasta. Piec około 14 minut w 200 stopniach. 

poniedziałek, 12 maja 2014

Roladki z szynki. Szpinak, mascarpone i pieczarki.

Nie zawsze musi być polędwica, filet czy cielęcina. Wieprzowa szynka, w dobrej cenie z Lidla, sprawdziła się idealnie w tradycyjnych roladkach. Miękka i dobrze skomponowana z chrupiącą pieczarką, zaskoczyła wszystkich, mnie też. A myślałam, że skoro uwinęłam się w godzinę, uwzględniając czekanie i "nicnierobienie" w trakcie odpoczywania mięsa to niczym nie zachwycę!
Składniki:
6 plastrów szynki wieprzowej, wykrojone ze środka, każdy około 150 g
2 garście szpinaku
łyżeczka masła
1 opakowanie serka mascarpone, 250 g
2 ząbki czosnku, przeciśnięte
sól i pieprz
2 łyżki klarowanego masła i 2 łyżki oliwy do smażenia
Dodatkowo:
500 g malutkich pieczarek
pół pęczka natki pietruszki
sól morska
łyżka masła klarowanego
Bardzo dobrze rozbić mięso. Posolić i odstawić na 30 minut. W tym czasie przygotować szpinak. Oberwać łodygi, umyć, osuszyć i podsmażyć na łyżeczce masła z odrobiną soli. Ostudzić. Zimny szpinak połączyć z dwiema łyżkami serka i czosnkiem. Doprawić solą i pieprzem. Rozsmarować łyżkę farszu na rozbitym płacie mięsa i zwinąć w rulon. Nie chowałam boków. Zależało mi na kremowym sosie, dlatego pozwoliłam wyciec serkowi. Rozgrzać tłuszcz do smażenia. Na gorącym obsmażyć roladki, z każdej strony, przykryć i dusić około 30 minut. Po tym czasie zdjąć mięso, przykryć folią aluminiową i wlać trochę wody na patelnię. Usunąć resztki ze smażenia, żeby został klarowny sos i dodać resztę mascarpone. Doprawić solą, ale ostrożnie. U mnie wystarczyła szczypta. Wymieszać, zwiększyć ogień i odparować do konsystencji sosu.
W trakcie duszenia obrać pieczarki, zostawiając łodygę. Na bardzo rozgrzane masło wrzucić grzyby, posypać natką, solą i smażyć, nie zmniejszając temperatury, podrzucając patelnią (nie mogą się dusić, bo wyparuje z nich cała woda). Po 3-4 minutach pieczarki są gotowe. Sprężyste, chrupiące i pachnące pietruszką.
Na talerz wylać dwie łyżki sosu. Roladkę przeciąć na kilka części, skośnie, ułożyć na sosie. Obok podać pieczarki.

Kruche ciasto z rabarbarem i ptasim mleczkiem. Lepszego nie jadłam.

Głupio tak się chwalić od rana, ale to jest, naprawdę, najlepszy kruchy placek jaki jadłam. Nie wymyśliłam go sama, ale umiejętnie połączyłam dwa przepisy. Kruche ciasto pochodzi z przedostatniego KUKBUKa, a ptasie mleczko z przepisu, na malinowe ciasto Doroty. Zmniejszyliśmy proporcje pianki, żeby rabarbar był lepiej wyczuwalny. Wiktor sprawnie przeliczył składniki i zaangażował się w pomoc. Bo rabarbar uwielbia, bo lepiej sobie radzi z matematyką, bo jest bardziej sprawny fizycznie, a jego nienasycony organizm, kategorycznie domagał się słodyczy. Betonowy, zastygły mózg ciężarnej, ociężałej nie tylko na umyśle, nie wygra z pędzącymi, szarymi komórkami nastolatka i niecierpliwym spojrzeniem, kiedy po raz kolejny musiałam odpocząć. Ucieranie ciasta, ubijanie piany to niby nie niewolnicza praca, ale warto było trochę ponarzekać, żeby syn przejął inicjatywę. W zamian, zasłużenie, jak sam stwierdził, zjadł połowę blachy!
Ja właśnie zjadłam porcję z poranną kawą i nadal podtrzymuję swoją opinię. Placek nic nie stracił przez noc. Nadal jest kruchy, w środku delikatny, a rabarbar ciągle gra pierwszą nutę.

niedziela, 11 maja 2014

Tarta z botwinką, szparagami, bałkańskim serem, polana miodowym sosem.

Nie muszę nikogo przekonywać, że królowie wiosny plus królowa kolorów, to warzywny duet, któremu nie można się oprzeć. Najprostsze danie, ale iście królewsko wygląda, smakuje i zaskakuje. Przygotowałam dwie tarty, choć i tak był niedosyt. W pierwszej polałam sosem miodowym warzywa i zapiekałam razem z serem. W drugiej, tylko posoliłam warzywa przed pieczeniem, ser pokruszyłam na upieczoną tartę i dopiero teraz polałam sosem. Obydwie były pyszne, dlatego sami zdecydujcie, która wersja pasuje do Waszych smaków. Jeśli tak jak ja, zdecydujecie, że królować będzie w porze obiadu, to i dwie mogą okazać się niewystarczające. Można liczyć pół tarty na osobę, srsly 

Grillowany kurczak i sałatka z pomarańczy. Szpitalne cienie...

Blasków nie będzie. Patrzę na zdjęcie kurczaka w chrupiącej skórce i zaromatyzowaną pomarańczą sałatę i mam ochotę krzyczeć! Jestem w szpitalu. Chwilowo, ale już dopada mnie rzeczywistość. Jak karmią to wiecie, i ja też wiedziałam. Przezroczysta pomidorowa z rozgotowanym makaronem, trzy kawałki żołądków drobiowych w ciężkim, mącznym sosie, który zblokował widelec w zimnym, betonowym uścisku! Kromki "nadętego" chleba, kawałek masłopodobnego czegoś i jeszcze mniej podobne do sera, plastry leguminy. To "zbilansowana" dieta przyszłej mamy. Smutna prawda nie okazała się złym snem, ale pozostaje mi obojętna, w świetle odwiedzin. Pomarańcze, racuszki z jabłkami, kabanosy, rogaliki czy nawet kebab (wyborny i wcale nie mam wyrzutów), hit szkolnej przerwy, po którego ustawiają się tłumy dzieci z sąsiadującej ze szpitalem, byłej, szkoły podstawowej Wiktora. Na deser lody i towarzystwo Syna. To dlaczego mam ochotę wyć do księżyca i wezwać wszystkie interwencyjne służby świata?

piątek, 9 maja 2014

Szczawiowa. Ziołowe paluchy i jajko w koszulce.

Zupy kremy to moja specjalność. W większości podstawą jest cebula i dobry bulion. Na ten drugi trzeba poświęcić trochę czasu, dlatego zazwyczaj przygotowuję cały gar w weekend. Tym razem wkładką była pekińska kaczka w towarzystwie warzyw, kopru włoskiego i ogrodowych ziół, z przewagą lubczyka. Po około 3 godzinach delikatnego gotowania, miałam aromatyczny wywar, który wykorzystałam, oprócz szczawiowej, do tarty z ziemniaków, kremu z selera i z zielonego groszku. Jeśli nie wykorzystuję całości, w tygodniu po weekendzie, redukuję, studzę i przechowuję w zamrażarce. 
Składniki na 6 porcji:
2 duże cebule, w piórka
czubata łyżka masła
miska szczawiu
1 litr bulionu z kaczki
pieprz świeżo zmielony
śmietana kremówka, według uznania
sól morska
Szczaw dokładnie umyć, oberwać łodygi i utłuc w moździerzu z łyżeczką soli. Odlać sok. Na maśle udusić cebulę i pokrojone w kostki ziemniaki. Kiedy będą się rozpadać, a cebula będzie miękka, dodać szczaw (powinny być dwie czubate łyżki). Zalać bulionem i gotować około 20 minut. Zmiksować i przetrzeć przez sito. Dodać słodką śmietanę (ilość zależy od tego czy chcecie zachować wysoką kwasowość kremu czy też złagodzić ją właśnie śmietaną), doprawić solą i pieprzem. Podać z jajkiem i ziołowymi grissini. 

Zapiekane naleśniki z twarogiem, miodem i rodzynkami.

Naleśniki. Gastronomiczna "śmieciarnia". Z owocami, warzywami, farszami, nutellą, bakaliami, twarożkami. Zawijane, złożone w kopertę, w wersji tortowej, jeden na drugim,  crepes, płonące. Bez nich śniadania, lancze, desery byłyby jak kobieta bez torebki. Niepełne. Łatwo nimi nakarmić całą watahę wygłodniałych "wilków", zaskoczyć amatorów dobrego jedzenia czy przemycić w nich wartościowe składniki dla dzieci "niejadków". Są obecne w wielu kuchniach świata, ale nie wiadomo kto zrobił je po raz pierwszy. Wiadomo, natomiast, że każda pani domu ma swój ulubiony przepis na ciasto i chowa w nim ulubione ingrediencje. A co łączy wszystkie naleśniki świata... patelnia!
Dobra przyjaciółka, sprawdzona w boju, z dobrego "materiału", bo inaczej z przyjemności nici. Smażenie stanie się koszmarem, ciasto wyląduje w koszu, a dodatki uparcie będą przypominać o niedbałym wykończeniu. Wyobraźcie sobie taki scenariusz. Fryzjer, kosmetyczka, nowa sukienka, buty na obcasach i ... parciana torba! 

czwartek, 8 maja 2014

Ciepła sałatka z ziemniaków i grillowany dorsz. Majowe pogody i niewygody.

Majówka. Wielkie nadzieje na wielkie grillowanie odeszły wraz z wielką wichurą. Przygotowane, w różnych marynatach, mięsa, szparagi, cukinie, pieczarki, czekały niecierpliwie na dymną zadymę. Zadyma była, ale wietrzna i przegoniła najbardziej wytrwałych amatorów grillowanych dań.
Osobiście, z grilla, najbardziej lubię dodatki  To one podtrzymują biesiadną atmosferę i "ogień", kiedy ten, szarpany przez niepokorny orkan, nie chce ogrzać karkówki, steków czy "zaprawionej" śląskiej. Różne dipy, świeże warzywa, sałatki, sałaty i świeżo upieczony chleb, może niezauważenie przeciągnąć chwilę, w której ogień zostanie ujarzmiony i wyda z siebie upragniony dym. Na ratunek przyszedł też sąsiad ze skrupulatnie przyprawionymi karpiami, z własnego stawu, i moje dorsze, delikatnie zamarynowane w skórce cytrynowej i imbirze. W odwodzie była  grillowa patelnia no i wreszcie sałatka, którą modyfikuję porami roku. W ulubionej wersji jest z bobem i wędzonym pstrągiem, z niezliczoną ilością kopru. Dzisiaj ze szpinakiem, na ciepło, bo za oknem temperatura wyraźnie poniżej oczekiwań.  Grillowane ryby z ciepłą sałatką otworzyły majówkę
Składniki na 10 porcji:
10 młodych ziemniaków
2 potężne garście szpinaku
skórka otarta z połowy cytryny
łyżka kaparów

2 ząbki czosnku
oliwa
sól morska
trochę soku z cytryny
Ziemniaki wyszorować i ugotować w mundurkach. Ciepłe obrać z łupinek i polać oliwą. Na dużej patelni rozgrzać 2 łyżki oliwy, wrzucić pocięty w plasterki czosnek, skórkę z cytryny i kapary. Po minucie dodać szpinak, posolić i zwiększyć ogień. Odparować wodę i wymieszać z ziemniakami. Doprawić solą i sokiem z cytryny. Podawać od razu. 

Bounty. Kokosowa uczta.

Dawno nie było deseru. Nie żebym nie robiła, nie żebym nie jadła, ale każdy wymaga czekania, a ja nie mam ani czasu ani cierpliwości. Czas ograniczają mi dwa łasuchy, a cierpliwość kończy się wraz z kolejnym dniem ciąży. Kiedy jednak zobaczyłam zdjęcie, a potem wbiłam zęby w przepis nie miałam wątpliwości, że będzie następny. Tym bardziej, że przywołał wspomnienia z pierwszej, kiedy, zamiennie, zaspokajałam jedną z wielu zachcianek, wafelkiem princessa lub batonikiem bounty. Dzisiaj mój organizm nie wysuwa żadnych roszczeń. Nie przesiaduję nocą z głową w lodówce, nie wysyłam też męża do sklepu po niewiadomoco. Są za to takie chwile jak ta, kiedy na sprawdzonej, od dawna, stronie pojawia się kokosowe cudo i kubki smakowe zaczynają odliczać czas do wielkiego finału. Zamieniłam mleko kokosowe na skondensowane i wykorzystałam w całości serek mascarpone, nie mieszając z twarogiem.
Składniki na tortownicę o średnicy 20 cm:
400 ml mleka skondensowanego
200 g wiórków kokosowych
100 g masła
150 g cukru pudru
1 opakowanie cukru wanilinowego
20 ml Malibu(opcjonalnie)
2 łyżki żelatyny
500 g serka mascarpone
Spód i polewa czekoladowa:
200 g czekolady mlecznej
4 łyżki oleju z pestek winogron lub innego bezzapachowego
W rondlu z grubym dnem zagotować mleko, wsypać wiórki, zmniejszyć temperaturę, przykryć i pozostawić na 10 minut. Czasami zamieszać i sprawdzić czy wiórki nie przywierają do dna. Po tym czasie wmieszać masło, cukry, likier i odstawić. Do chłodnej masy wmieszać serek. Żelatynę rozpuścić w 2 łyżkach zimnej wody. Do napęczniałej dodać kolejne 2 łyżki i podgrzewać do całkowitego rozpuszczenia (pilnować, żeby się nie zagotowała). Do lekko przestudzonej żelatyny, dodać 2 czubate łyżki masy serowej, dokładnie wymieszać i dodać do pozostałej. Tabliczkę czekolady rozpuścić w kąpieli wodnej wraz z 2 łyżkami oleju. Dno tortownicy wyłożyć papierem do pieczenia. Wlać masę czekoladową i poczekać chwilę, aż zgęstnieje. Przełożyć masę serową. Przygotować polewę identycznie jak spód i od razu przelać na sernik. Wyrównać gorącą łyżką lub potrząsnąć. Odstawić, najlepiej na noc, do lodówki. 

poniedziałek, 5 maja 2014

Buchty z soczewicą na sosie ze szpinaku, pomidorów i serka mascarpone.

Składniki na 40 porcji.
Ciasto:
500 g maki typ 450
20 g świeżych drożdży
łyżeczka cukru
łyżeczka soli
szklanka ciepłej wody
pół szklanki oliwy z oliwek
W dużej misce rozpuścić drożdże w łyżce ciepłej wody i wymieszać z łyżeczką cukru. Odstawić na 10 minut. Przesiać mąkę i dodać pozostałe składniki (wodę dolewać w trakcie wyrabiania ciasta) i wyrobić gładkie, elastyczne ciasto (około 7 minut mikserem z hakami). Przełożyć do wysmarowanej oliwą miski i odstawić do wyrośnięcia na minimum godzinę (najlepiej do zimnego i ciemnego piekarnika; ciasto podwoi objętość).
W tym czasie przygotować
Farsz:
1 szklanka czerwonej soczewicy
150 g wędzonego boczku, w kostkę
2 średnie cebule, w kostkę
puszka pomidorów, zmiksowanych
łyżeczka kuminu
szczypta cynamonu
sól i pieprz
pół pęczka natki pietruszki
oliwa do smażenia