Strony

wtorek, 8 stycznia 2013

potrawka z kurczaka - gotowałam z mamą:)

nie miałam pojęcia, że potrawka z kurczaka dla każdego, znaczy coś innego!
kiedy wpisałam w neta "pojęcie" wyskoczyło tyle grafiki, że dostałam oczopląsu!
żadna, jednak, nie przypominała gotowanego kurczaka z ryżem, marchewką, groszkiem i wybornym, jajecznym sosem...
to takie danie z odzysku, bo właściwie podstawą jest aromatyczny rosół drobiowy, który albo zjadamy na niedzielny obiad, albo na drugi dzień z pomidorami i wtedy zwie się pomidorowy krem:)
warzywa z rosołu rzadko przetwarzam, ale z mięsa często robię farsz na pierogi, pasztet albo właśnie potrawkę:)
dzisiaj była potrawka, bo nie ma Wiktora, który z potrawki lubi najbardziej... ryż;)
jadłam i nadal jadam ją na wszystkich wiejskich weselach, prawie zawsze u cioci na imieninach, obowiązkowo na każdej komunii, ale najlepiej zawsze smakuje... u mamy:)
nikt nie potrafi zrobić tak "żółtego" i idealnie zharmonizowanego sosu, bo to on jest bohaterem dania:)
oczywiście nie może się zwarzyć - zepsuć, a nie stracić na wadze;), bo wtedy ma grudkowatą konsystencję i smakuje, jak plaża nad ranem;)
podpatrywałam, podpytywałam, trochę przerobiłam (ale tylko ryż i warzywa) i wyszła moja potrawka z kurczaka z jajecznym sosem  - mamy:)
przepis na 2 porcje
0,5 l wywaru drobiowego
4 ugotowane pałki (bez skóry)
100 g ryżu arborio (albo innego, który się rozgotowuje)
3 żółtka
łyżka mąki pszennej
100 g masła
sok z połówki małej cytryny
pół pęczka natki pietruszki
pół szklanki mrożonego groszku
łyżka sosu teryaki
łyżeczka świeżego imbiru
50 ml śmietany kremówki
sól i cukier do smaku
rosół/wywar do potrawki jest bardzo ważny, jeśli jest aromatyczny i dobrze doprawiony to pół sukcesu w żołądku;)
zazwyczaj w soboty gotuję cały gar - 7 litrowy, bo prąd tańszy, bo muszę koło niego pochodzić, bo wykorzystuję go do gotowania w tygodniu:)
tym razem gotowałam z:
4 ćwiartek kurczaka
1 dużego selera (połówkę wykorzystałam w sobotę do dorsza)
2 dużych marchewek
zielonej części pora
2 dużych korzeni pietruszki
łodyg z pęczka natki pietruszki (listki wykorzystałam do krewetek:))
łodygi mrożonego lubczyku
2 suszonych papryczek chili - tylko wtedy, jeśli rosół ma służyć, jako baza do sosów lub kremów
soli
ziarenek czarnego pieprzu
mięso moczyło się w lodowatej wodzie przez godzinę; wypłukałam je raz jeszcze, zalałam zimną wodą i zagotowałam; zebrałam szum (kiedyś tego nie robiłam, ale mam wrażenie, że im dłużej "gotuję", tym więcej "szumów" zbieram;)) i zmniejszyłam temperaturę na 5; każdy wywar gotuję bez przykrywki, a odparowane płyny uzupełniam przegotowaną wodą z czekającego, w pogotowiu grzewczym, czajnika;); mięso gotowałam godzinę bez soli! po tym czasie dołożyłam wszystkie warzywa, czubatą łyżkę soli morskiej, pieprz, a po zagotowaniu zmniejszyłam znowu na 5 i gotowałam kolejne 2 godziny - nie mieszałam, nie dmuchałam, nie próbowałam, tylko od czasu do czasu dolewam wody! po tym czasie doprawiłam solą, bo było jej zdecydowanie za mało, ale to już kwestia smaku...
ok:) no to teraz przepis na potrawkę, w końcu po to tu przyszłam;)
ryż arborio zalałam zimną wodą, raz opłukałam i zagotowałam w sporej ilości osolonej wody; bulgotał przez 10 minut, a potem znowu hartował się w zimnej, czekając cierpliwie na sitku; 
marchewkę pokroiłam w bardzo równe plasterki i też ugotowałam w osolonej wodzie, ale tutaj dodałam jeszcze tyle samo cukru (co soli oczywiście) - marchewka gotowała się o połowę krócej, musi być chrupiąca, w końcu nie robimy "pi-re";); przed podaniem doprawiłam ją jeszcze cukrem, sosem teryaki i zieloną pietruszką;
groszek, jeszcze zamrożony, odmroziłam na rozgrzanej łyżeczce masła, posoliłam i pocukrzyłam, ale przed samym podaniem;
sos do potrawki
do jednej łyżki roztopionego masła (50 g), dodałam łyżkę mąki i od razu po rozprowadzeniu dodałam 100 ml wywaru, który czekał w drugim pogotowiu grzewczym;) ani masło, ani mąka, ani nic, nie może ani odrobinę zbrązowieć! wywar nie może też być za gorący, bo sos będzie się za szybko "ścinał" i zrobi się ta konsystencja z plaży;) spokojnie, bez nerwów, dolewamy stopniowo, aż dodamy kolejne 300 ml;  równie wolno i równie spokojnie gotujemy, stale mieszając, około 10 minut, aż powstanie taki drobiowy beszamel;)

w osobnej miseczce rozprowadziłam 3 żółtka z 50 ml śmietany kremówki, a chwilę przed podaniem dolałam 100 ml sosu (hartujemy jajka); masie jajecznej nic się nie stało, nadal byłą żółciutka i trzymała się "kupy" - o matko, uchroń mnie przed literówką - taki nomen omen nie dla "inteligentów";) dlatego wlałam ją do garnka i sos jest gotowy:)
przed samym podaniem doprawiłam go sokiem z cytryny i solą - jest naprawdę pyszny:) 
już prawie koniec, ale jeśli ktoś, tak jak ja, gotował w dniu wolnym od pracy, może w ramach przerwy popić lampeczkę...
wracamy do cierpliwego ryżu:) swoją drogą nie zawsze taki jest, choć zawsze kupuję ten sam - może raz zbierają go Chińczycy, a innym... też Chińczycy - no tak, ja nie odróżniam ich, a oni ryżu od plew;))))) a poważnie to nie rozumiem, dlaczego czasami w ogóle się nie klei, a czasami muszę go sklejać siłą... perswazji;)
no to wracając do, tym razem idealnego, ryżu; w garnku, na łyżce masła podsmażyłam łyżkę posiekanej natki i startego imbiru i podlałam wywarem (odrobiną, zbierając przywartą powłokę), dodałam ryż, całość wymieszałam i podgrzałam - ryż będzie pił tyle wywaru ile mu wleję - znam jeszcze kilka osób, które mają podobnie;),dlatego przygotowuję go na samym końcu;
na podgrzanym talerzu, do 3 krążków do wycinania ciastek, wyłożyłam, do różnej wysokości, ryż; potem na jednym kółku ryżowym ułożyłam marchewki, na drugim groszek, a na trzecim, podgrzane w wywarze, pałki kurczaka i dolałam tyle sosu, ile się zmieściło - bez niego nic nie smakuje, tak jak powinno...:)
okazało się, że potrawkę idealnie uzupełnił półsłodki Tokaji Harslevelu 2009, kupiony w samym Budapeszcie rok później:) 
bon etvagyat:)

1 komentarz:

  1. jutro wypróbuję, a czy konieczne jest dodanie łyżeczka świeżego imbiru?

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za odwiedziny :)