Strony

piątek, 16 maja 2014

Rigatoni ze szparagami i portobello. FOOD REVOLUTION DAY.

Jak skłonić niejadka do zjedzenia szparagów lub innych "niedziecięcych" produktów, tak ważnych w diecie dziecka? 
Nie mam przepisu, nie mam prawa nikogo pouczać i truć o zasadach, sposobach, możliwościach. To robią wszyscy, nawet Ci, którzy sami zasad nie przestrzegają. Dlatego zamiast wyliczać dziesiątki skutecznych sposobów na przyjazną atmosferę przy stole, mogę jedynie podzielić się moimi doświadczeniami. 
Kilkuletni syn, a było to naście lat temu, był w swoim żywiole, kiedy pozwalałam na "brudne" eksperymenty w kuchni. Uwielbiał przesiewać mąkę do wszystkich pojemników, przekładać fasolki wymieszane z ciecierzycą, porządkować kuchenne akcesoria i myć je, po stokroć, ubrany w malarski, przedszkolny fartuch. Napełniać solniczki, cukierniczki, a potem skutecznie podmieniać ich zawartość  Najwięcej radości sprawiały mu zabawy z ciastem. Pierogi, które sam wycinał nakrętką od soczków i nadziewał JEDNĄ RODZYNKĄ, były przysmakiem, z którym czekał na tatę. Kopytka, które zgrabnie odcinał, nożem z plastikowego serwisu, podjadane przed gotowaniem z takim sprytem, że trudno było go przyłapać. Ubijanie białek czy śmietany, nie byłoby zaliczone, gdyby nie pojawiły się białe cętki w promieniu kilku metrów. 
"Pomoc" w kuchni, zawsze traktowałam poważnie. Była stałym punktem dnia. Bo miał zajęcie, bo rozwijał się manualnie, bo to wspólnie spędzony czas i na gotowaniu i na sprzątaniu. Czasowniki, które towarzyszyły naszym kuchennym rewolucjom, pomagały rozwijać wyobraźnię. Tę zaś, skrupulatnie wykorzystywaliśmy, w podwórkowych piaskownicach. Miksowanie, kręcenie, ucieranie, lepienie, wycinanie, mieszanie, mycie, odkurzanie... To wszystko robiliśmy w piasku. Jedzenie, na niby, zupek, kotlecików, placuszków, ciastek czy lodów to z kolei gra wstępna do obiadu, który pichciliśmy po powrocie ze spacerów. Przemycałam wartościowe produkty w naleśnikach, pulpecikach, zupach czy deserach. Zawsze trafnie rozpoznawał co je, po edukacyjnych wycieczkach na targ. Nie zawsze było łatwo, nie zawsze smakowało, nie zawsze było wesoło. Działała, prawie zawsze, jedna zasada. Ciekawa historia opowiadana w trakcie posiłku. Jeśli nie działała, to znaczy, że historia była nudna  Spragniony, nie tyle jedzenia co informacji, z otwarta buzią, wsłuchiwał się w kolejne akapity. A otwartą buzię nietrudno napełnić  Zostały też inne nawyki z dzieciństwa. Niegazowane wody (nigdy nie lubił gazowanych napojów czy soków), kontrolowana ilość słodyczy, posiłki o stałych porach, śniadanie, prawie zawsze, ciepłe. Różnorodność produktów, wsłuchiwanie się w jego potrzeby, nie zmuszanie do jedzenia, motywacja do spróbowania czegoś nowego. Indywidualnie, do dzisiaj, traktuję jego potrzeby. Wiem też, że gdziekolwiek siada do stołu, potrafi się zachować, nawet jeśli to nie są jego smaki, szanuje jedzenie i pracę włożoną w jego przygotowanie. Od zawsze podgląda mnie w kuchni i widzi, że czas odgrywa tutaj olbrzymią rolę. Dlatego, jeśli mogę, mam tylko jedną radę, w tym zainicjowanym przez Jamiego dniu, nie spieszcie się w kuchni, nie przeganiajcie dzieci z kuchni, nie jedzcie w pośpiechu. Być może to są jedyne chwile, które możecie spędzić wspólnie, w tym goniącym donikąd, świecie.

Składniki na 5 porcji:
500 g makaronu rigatoni (karbowane rurki)
400 g portobello (brązowa pieczarka, ale może być biała lub boczniaki), w ósemki
1 pęczek zielonych szparagów
250 g mascarpone
3 łyżki soku z cytryny
ok 100 ml białego wina
sól morska
pół łyżeczki musztardy angielskiej (opcjonalnie Dijon)
2 żółtka
woda z gotowania makaronu
czubata łyżka masła, do smażenia
pół pęczka natki pietruszki
Pieczarki delikatnie umyć pod bieżącą wodą. Osuszyć na durszlaku. Szparagi obrać z zewnętrznej warstwy i pokroić skośnie, na około 5-6 kawałków. Zdrewniałą końcówkę wyrzucić.
Rozgrzać na dużej patelni masło i wrzucić szparagi. Smażyć około 5 minut, dodać pieczarki i smażyć kolejne 5 minut. Jeśli coś przywiera, do patelni, podlać winem. Maksymalnie po 10 minutach dodać serek rozrobiony z winem, sokiem z cytryny i musztardą. W tym czasie gotować makaron. Sos odparować zwiększając temperaturę i zahartować kilkoma łyżkami żółtka. Makaron, lekko twardy, przełożyć bezpośrednio na patelnię. Dodać masę żółtkową i wymieszać dokładnie składniki. Doprawić solą, dodać posiekane listki natki i przełożyć na głębokie talerze (dodać wodę z makaronu jeśli sos jest zbyt gęsty).

3 komentarze:

  1. w tym tygodniu wystartował nowy agregat zBLOGowani, umożliwiający: generowanie ruchu na blogi które dołączyły, dający możliwość obserwowania blogów i ulubionych wpisów. zapraszamy do rejestracji na www.zblogowani.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam do mojej akcji Food Revolution na mikserze!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. O kurcze ale fajowy przepis tylko szkoda że szparagi są dośc drogawe.
    Zapraszam do siebie, obserwuję również twojego bloga :)

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za odwiedziny :)