Przepis pochodzi ze strony White Plate, jednak w oryginale jest ciastem pieczonym w keksówce, przez półtorej godziny. Niestety nie miałam tyle czasu, ale jak zwykle mam odwagę. Dorzuciłam szczyptę suszonych drożdży, bo wydawało mi się bardzo "ciężkie". Nie miałam też 200 g daktyli i dałam jednego banana mniej. Wyrosły piękne, puszyste i pachniały bosko... Oby nikt nie zaatakował, zbrojnie, plecaka mojego "małego" Synka. Interwencja "dużej" matki przypominałaby najazd czołgistki, kto by to "przeżył"?
Składniki mokre:
3 banany, bardzo dojrzałe
100 g suszonych daktyli, bez pestek
2 jajka
1 opakowanie cukru wanilinowego
70 g masła, stopionego
30 g płynnego miodu
Składniki suche:
190 g mąki typ 450
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody
1/4 łyżeczka suszonych drożdży
1 łyżeczka cynamonu
szczypta soli
100 g trzcinowego cukru demerara
Roztopić masło. Daktyle zmiksować w blenderze. Przełożyć do dużej miski. Zmiksować banany, dodać do daktyli. Połączyć wszystkie mokre składniki. W drugiej misce połączyć suche. Zawartość obydwu misek połączyć silikonową łopatką.
Rozgrzać piekarnik do 160 stopni, formę do muffinów wyłożyć papilotami. Na jedną babeczkę przypadają dwie, obiadowe łyżki ciasta. Posypać odrobiną cukru trzcinowego i piec przez 30 minut.
Studzić na kratce. Zapakować w śniadaniowy pojemnik, dorzucić jogurt Mango Lassi i nie martwić się o energię w szkole i pracy...
Takiego połączenia nie próbowałam, a wyglądają cudnie :)
OdpowiedzUsuń