Jadłam, a właściwie mój synuś, qatayef w Egipcie. Przypomniały mi się, kiedy w pobliskiej cukierni, obsługująca mnie pani, sprawnym ruchem zwinęła rożek, z serwetki i wsypała posypkę do domowych lodów. Oni też, egipscy, hotelowi kucharze, w kilka sekund zwijali placuszkowe rożki. Nie mogłam sobie tylko przypomnieć nazwy. Właściwie nie znałam nazwy. Wpisywałam w wyszukiwarkę już chyba wszystko i nic. Dopiero przeglądając oferty wakacyjne, z Maroka, trafiłam na coś podobnego. Oryginalne napełniane są mieszaniną różnych orzechów z miodem, sklejane jak pierogi, a potem jeszcze smażone w głębokim tłuszczu. Te hotelowe bardziej mi odpowiadają. Nadzienie mocno kusi i jest w kolejce do zrobienia, ale na pewno nie będę ich znowu smażyć.
Składniki na około 30 rożków:
ciasto:
130 g mąki pszennej, najlepiej tortowej
300 ml mleka
1 czubata łyżeczka proszku do pieczenia
ekstrakt z wanilii lub ziarenka z połowy laski
farsz:
3 czubate łyżki ricotty
3 łyżki jagód
1 łyżeczka stewii
Składniki ciasta dokładnie połączyć kuchenną rózgą i odstawić na przynajmniej kilkanaście minut. Składniki farszu zmiksować. Na rozgrzaną patelnię wlewać, łyżką, ciasto (można posmarować patelnię olejem kokosowym) i smażyć, z jednej strony, złote placuszki. Można zdjąć z patelni, kiedy są suche na powierzchni. Ja czasem piekę też z drugiej, ale dużo krócej. Jeszcze ciepłe sklejamy, jednym końcem. Nakładamy łyżeczkę jagodowej ricotty.
Gdzie można nauczyć się kręcić takie rożki
OdpowiedzUsuńPani Irmino?