Całkiem inna, niż wszystkie, zupa, "opatrzona" nietypowymi zjawiskami.
Wstyd się przyznać, ale w odstępstwie kilku dni zgubiłam służbowy notes, zostawiłam w bankomacie wypłacone pieniądze i zgubiłam, pierwszy raz w życiu, klucze od domu... Dlaczego jeszcze nie zgubiłam głowy?
Na szczęście, notes znalazłam, klucze znalazłam, a pieniądze po reklamacji wrócą na konto ;)
Na szczęście, notes znalazłam, klucze znalazłam, a pieniądze po reklamacji wrócą na konto ;)
Okazuje się, że patrzę, ale nie widzę. Coś odwraca moją uwagę od poszukiwanej zguby. Niepokoją mnie te zjawiska, ale chyba potrafię to wytłumaczyć.
Tęskonta. Właśnie mijają dwa miesiące, kiedy Wiktor "wyfrunął" na wakacje. Dobrze się bawi, rozmawiamy często na Skypie, przedwczoraj spełniły się jego marzenia i widział na żywo Ronaldo w meczu z Chelsea... Wszystko jest ok. Ale ja i tak tęsknię.
Wyobrażam sobie chwilę, kiedy wkracza jeszcze wyższy, jeszcze przystojniejszy i jeszcze mądrzejszy na lotnisko i dumnym krokiem zbliża się do taty... Mnie nie pozna. Zrzuciłam "parę" kilo i przejdzie, na pewno, obok ;) Jeśli jednak serce podpowie mu, gdzie stoi "chuda" mama, zatopię się w jego uścisku i szybko nie puszczę... Przynajmniej do poniedziałku, kiedy wyruszy na obóz... Właśnie tak sobie wyobrażam tę chwilę. Właśnie znowu wyobraźnia wyciska ze mnie sporo łez...
Zmuszona brakiem kluczy obejrzałam też ostatni sezon Gry o Tron, serialu, który Wiktor obejrzał jednym tchem, jednym tchem trzy sezony! To takie nasze filmowe zboczenie. Miałam tak z Homeland i House of Cards. Swoją drogą to dziwne, że takie skłonności dzieci też dziedziczą ;) W każdym razie uwięziona we własnym domu, ugotowałam zupę z zapasów i poznałam, przeniesione na ekran, losy siedmiu rodzin walczących o władzę nad siedmioma królestwami. Mam swoje typy, Wiktor ma swoje typy. Czy są podobne? Są identyczne :)
Mam nadzieję, że do wielkiego powrotu, w sobotnie południe, niczego już nie zgubię, o niczym nie zapomnę i pełna werwy, radości i tajemniczego menu przywitam Go w domu :)
Na razie podam przepis na zupę, która zrodziła się z roztargnienia, tęsknoty i zapasów.
Składniki:
10 średnich, młodych ziemniaków, obranych i pokrojonych w cieniutkie plasterki
1 duża, biała cebula, pokrojona w drobną kostkę
1 papryczka chili, pokrojona w cieniutkie plasterki
słoiczek anchovies z Lidla 80 g
łyżka startego imbiru
białe, wytrawne wino do podlewania
oliwa do smażenia z anchovies
1 litr wywaru z dorsza (można zastąpić warzywnym)
sól i biały pieprz
150 g śmietany z Piątnicy 18%
Cebulę smażyłam na oliwie, aż była szklista, stale podlewając winem. Po chwili dodałam posiekane fileciki, papryczkę, imbir i ziemniaki. Na zmianę podlewałam winem i wywarem. Kiedy były już prawie miękkie wlałam resztę rybnego wywaru i gotowałam jeszcze przez 10 minut. Doprawiłam zupę solą i białym pieprzem. Do pojemnika ze śmietaną dolałam gorącą zupę i zahartowaną wlałam do granka. Podałam z kleksem tej samej śmietany i filecikiem anchovies.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
dziękuję za odwiedziny :)