piątek, 4 października 2013

Targ. Muffinki dyniowe, od Jamiego


Targ. Magiczne miejsce od wiosny do późnej jesieni. W moim mieście jest dość przypadkowe, nieokiełznane i chaotyczne. Pełne ogrodników, zielarzy, handlujących jajami, przekupek. Mam wrażenie, że wszyscy się tutaj znają i nikomu nie przeszkadza, że sąsiad też handluje ziemniakami. Weekendowe miejsce, gdzie ładuję, bardzo pozytywnie, akumulatory na następny tydzień. Czuję patriotyczne uniesienie, kiedy przechadzam się między alejkami z polskimi produktami. Nie potrafię dłużej udawać, że jestem obojętna. Wbrew cotygodniowym obietnicom, że tym razem obejdę cały targ, znjadę najlepsze ceny, już w połowie drogi, mam siaty pełne bulw, ziół, miodu, a tym razem, jeszcze doniczek z wrzosem...

Rozmawiam z panią sklepikarką, u której zostawiłam "fortunę" w słoikach na tegoroczne przetwory. Z panem, który ryzykuje sprzedażą zielonych pomidorów i namawia mnie do kupna, bo ma najlepszy przepis na sałatkę zimową, według przepisu żony. Ileż było w nim determinacji! Biegał po całym targu i szukał noża, którym mógłby odciąć kawałek "na spróbowanie". Tak dobrze się bawiłam, że nie przyznałam się, że właśnie tego szukałam, już tydzień temu, żeby zrobić chutney, gorąco polecane przez autorkę strony Chiliibite. Cudowne, niezapomniane wrażenia. Wzięłam przepis na sałatkę i na razie odłożyłam do szuflady. Może jeszcze tej jesieni, a może następnej, zamiast wielu chutney, które są już w piwnicy, zrobię sałatkę z zielonych pomidorów, patisonów, papryki i miodu…

Zaczęłam niewinnie, od kilku gruszek i śliwek. Skończyłam na torbie zielonych pomidorów, kilku ozdobnych dyniach, ziołach w doniczkach, ziemniakach, bo jest akurat Gala i jeszcze wrzosach, pięknym symbolu jesieni… 
Ręce obciążone, zwisały do ziemi, ale gęba cieszyła się na samą myśl o kwaśno-słodkim dodatku do mięs, dyniowych muffinkach i grzybach, które w czasie, kiedy ja buszowałam po targu, zbierane były przez resztę rodziny. 
W ten weekend przerobiliśmy też „tonę” orzechów włoskich, którym najpierw dziadek, w parze z ojcem, tłukł skorupki, a później, mama, obdzierała ze skóry. Uwijała się jak skrzat, do drugiej w nocy i „uskubała”, raptem, niewielką miseczkę. Podzieliłam ją na kilka mniejszych porcji i zamroziłam. Pierwszy woreczek wykorzystam do orzechowych lodów, drugi do "miodowca", kolejny do mazurka, a w międzyczasie, zrobię pesto z suszonymi pomidorami.
Przepis na dyniowe muffinki od dawna czekał na swoją próbę. Ale ja czekałam na swoją dynię. Przyznałam się, już wcześniej, przy okazji kremu z dyni, że dopiero odkrywam to warzywo. Wszystko przede mną. Przegrzebków też jeszcze nie jadłam, ale jeśli smakują tak bosko jak muffiny, to życie dopiero się dla mnie zaczyna :)
Składniki na 14 babeczek:
400 g pieczonej dyni 
350 g trzcinowego cukru demerara
4 jajka 
szczypta soli morskiej
300 g mąki pszennej
2 kopiaste łyżeczki proszku do pieczenia
garść pokrojonych orzechów włoskich
łyżeczka cynamonu
175 ml oliwy extra virgin
Krem:
2 łyżki serka mascarpone
4 łyżki kwaśnej śmietany z Piątnicy
2 czubate łyżeczki cukru pudru
skórka otarta z połowy cytryny
1 płaska łyżeczka cynamonu
Wszystkie składniki ciasta wymieszałam silikonową łopatką. Przekładałam do wysmarowanych tłuszczem foremek i piekłam 22 minut w 180 stopniach. Wyjęłam, na metalową kratkę, po 5 minutach. Chłodne muffinki ozdobiłam cynamonowo-cytrynowym kremem.  Utarłam ser ze śmietaną i resztą składników. Można też dodać skórkę pomarańczową.

4 komentarze:

  1. Piękne zdjęcia a te muffinki są cudowne <3 musze sobei zrobić:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam targi. Kiedy byliśmy na wakacjach w Polsce, mój C. cały się zżymał, że tu takich cudów nie ma, a tam pod nosem takie cudowności...
    A muffinki po prostu wspaniałe, uwielbiam dynię :)

    OdpowiedzUsuń
  3. wyszedł mi zakalec..cóż zrobiłam źle? :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. musisz zdradzić więcej szczegółów... jeśli robiłaś zgodnie z przepisem to nie mam pojęcia dlaczego; ja robię z tego przepisu kilka razy w sezonie I nigdy mi się nie zrobił...

      Usuń

dziękuję za odwiedziny :)