W każdy, sobotni poranek, toczą się żarliwe dyskusje, co jemy w weekend! Nie ma szans, żebym wykpiła się zwykłym "co tylko zechcecie" albo żeby ułatwili mi życie jakąś malutką podpowiedzią. "Przecież zjemy wszystko"! Niby tak, ale nie zawsze mam wenę. Mogę zawsze zamówić pizzę, ale jak się wychylę, to i tak kończę w garach, z pizzą Jamiego na blacie :)
Wracając do weekendowego menu. Nie dość, że je wymyślam, to jeszcze bezbłędnie muszę oszacować, ile czego mi trzeba, żeby, jak to mówi Młodszy, ale wyższy, żarcie było "na wypasie". Lista zakupów to moja działka, ale bieganie po sklepach to działka Starszego, ale niższego;) Lubi to, prawie tak bardzo, jak ja kocham gotowanie :) Chwali się potem, jaki to jest sprytny i niczego nie zapomniał ;) Gotowanie, przy przeczesywaniu sklepów w pogoni za "wymyślonymi" produktami, to pestka i pętelka z dziurką ;) Kto by tam nie potrafił zrobić kogla-mogla zapieczonego z truskawkami, kremową zupę z selera, bezę z truskawkami czy wątróbkę z malinami. Łatwizna :)
Dzisiaj na kolację chciałam wykpić się "gzikiem" z rzodkiewką. Zapomnij naiwna kobieto! Myśl i knuj jak z bułek i jajek, bez twarogu, z resztek sera, zrobić "coś" innego, jakiś wypas na pożegnanie.Zrobiłam. Wtłukłam jajko do wydrążonej bułki i zapiekłam z serem brie i szczypiorem. "Pyszne", powiedział Starszy, Młodszy nic nie mówił. Jadł. Uszami, tak się trzęsły ;)
Różowy pstrąg z orzeszkami pini to ulubiony zestaw Wiktora i pewnie dlatego dostałam weekendową wskazówkę. Uff. O ile łatwiej planuję się całą resztę!
2 filety, 250 g każdy, różowego pstrąga (porcja dla 3 dorosłych, prawie, osób)
50 g orzeszków pini
50 g jasnych rodzynek
2 łyzki białego octu balsamicznego
2 ząbki czosnku pokrojonego w drobniutką kostkę
50 ml białego wina
odrobina zmrożonego masła
Cytrynowe puree z młodych ziemniaków
5 średnich ziemniaków
mleko
łodygi kopru z połowy pęczka
sól
skórka otarta z połowy cytryny
jogurt naturalny lub kwaśna śmietana z Piątnicy
Surówka z młodej kapusty
główka młodej kapusty
pół pęczka kopru
sól morska
oliwa
cukier
biały ocet winny
Rybę umyłam, skórę oczyściłam z łusek i zamoczyłam na dwie godziny w litrze solanki (czubata łyżka soli na litr wody). Orzeszki pini prażyłam na suchej patelni, aż nabrały złotego koloru i zaczęły pachnieć u sąsiadów, dwa piętra niżej;)
Wiem, że duszenie młodych ziemniaków to istne barbarzyństwo, ale miało być na "wypasie, a Wypas nie lubi w całości, a przynajmniej nie przepada. Ugotowałam obrane wcześniej z łupinek w dobrze posolonym mleku z łodygami kopru. Trzeba uważać, bo w pierwszej fazie mleko kipi na kuchenkę. Zmniejszenie ognia i zebranie kożucha, zapobiega dalszej inwazji ;) Gotowe ziemniaki odcedziłam i utłukłam z jogurtem.
W trakcie gotowania poszatkowałam drobno kapustę i posoliłam. Odstawiłam w ciepłe miejsce, żeby puściła sok. Doprawiłam ją, krótko przed podaniem, oliwą, cukrem i octem, ale wcześniej zlałam nadmiar soku. Na końcu dodałam pokrojony drobno koper.
Rybę smażyłam na klarowanym maśle około 5 minut na stronie ze skórką. Zanim jednak trafiła na patelnię, dokładnie osuszyłam ją z nadmiaru solanki. Po tym czasie przełożyłam rybę na inną patelnię i podstawiłam ją pod rozgrzanego w piekarniku grzałkę grilla. Dopiekałam, aż była złota. Na patelni, na której smazył się pstrąg, bardzo krótko podsmażyłam czosnek, podlałam winem i dodałam rodzynki, po chwili ocet i orzeszki. Krótko przed podaniem zagęściłam zmrożonym masłem.
Zachwycony "Wypas" wróci szybciej niż myśli. Mam nadzieję, że "sprzeda" kilka przepisów w "usa" i wypromuje matkę na rynku fastfoodów;)
Pycha :) Też dziś robię rybkę, tyle że mintaja :)
OdpowiedzUsuńdariawkuchni.blogspot.com
świeżego? Szczęściara:)
OdpowiedzUsuń