to jest mój ulubiony deser, od ulubionego Jamiego, z ulubionych malin i ulubionego mascarpone:)
gdyby nie akcja LATO, zjadłabym cały! a może LATA też nie będzie?
tfuj, nie kracz babo!
przygotowałam go razem z Młodym:)
udało mi się, nawet, oderwać go od FIFA, gdzie ciągle, tak przynajmniej się tłumaczy, uprawia jakąś menadżerkę; mam nadzieję, że wyrośnie z niego lepszy trener niż Fornalik!
w każdym razie Wiktor też uwielbia ten deser, okazało się, że Jasiu też uwielbia ten deser i mąż też uwielbia ten deser (choć woli bez skórek);
przed snem stwierdził, że jutro wcześniej zaparzy kawę, zje słuszny kawałek, bo jak wstaną chłopaki to już nie zdąży;)
przepis jest prosty, jak gra w piłkę nożną - połączyć sekcje (produkty), dobrze podać (odpowiednio schłodzić)) i strzelić na bramkę (wpuścić do żołądka) - można? można:)
200 g herbatników digestive ((klik)
100 g płatków owsianych
150 g masła
500 g mascarpone (w oryginale 600 innego, białego sera)
300 g śmietany kremówki
150 g drobnego cukru
łyżeczka pasty waniliowej
skórka otarta z połówki cytryny i pomarańczy (można bez, jak kto lubi)
250 g mrożonych malin
3 płaskie łyżki cukru
płatki owsiane prażyłam na suchej patelni, aż zaczęły brązowieć; herbatniki, Wiktor, pogniótł kulą do ugniatania ciasta (można też włożyć do woreczka i rozwałkować); ciastka z pokrojonym w mniejsze kostki masłem dodałam do płatków i skrupulatnie wymieszałam;
przełożyłam do wysmarowanej masłem tortownicy o średnicy 23 cm, docisnęłam, wyrównałam i wystawiłam na mróz! 23 marca!
Syn ubił śmietanę, ale nie "na sztywno"; w drugiej misce zmiksował serek z cukrem, wanilią i skórkami, a kiedy masa była jednolita, pomogłam mu, dokładając, w dwóch partiach, śmietanę, która przypominała łagodne, śnieżne pagórki;)
masę serową przełożyłam na spód, który "ściągał się" pół godziny (w normalnych okolicznościach przyrody, potrwałoby to znacznie dłużej);
całość chłodziłam tak długo, jak mogłam, cztery godziny (może się chłodzić nawet przez noc, ale nie na mrozie); godzinę wcześniej wyjęłam maliny, a kiedy torcik był już na "tapecie", zgniotłam je widelcem, z cukrem, i wyłożyłam na serową masę;
3 sekcje, a każda inna, bez siebie nie istnieją:)
gdyby nie akcja LATO, zjadłabym cały! a może LATA też nie będzie?
tfuj, nie kracz babo!
przygotowałam go razem z Młodym:)
udało mi się, nawet, oderwać go od FIFA, gdzie ciągle, tak przynajmniej się tłumaczy, uprawia jakąś menadżerkę; mam nadzieję, że wyrośnie z niego lepszy trener niż Fornalik!
przed snem stwierdził, że jutro wcześniej zaparzy kawę, zje słuszny kawałek, bo jak wstaną chłopaki to już nie zdąży;)
przepis jest prosty, jak gra w piłkę nożną - połączyć sekcje (produkty), dobrze podać (odpowiednio schłodzić)) i strzelić na bramkę (wpuścić do żołądka) - można? można:)
200 g herbatników digestive ((klik)
100 g płatków owsianych
150 g masła
500 g mascarpone (w oryginale 600 innego, białego sera)
300 g śmietany kremówki
150 g drobnego cukru
łyżeczka pasty waniliowej
skórka otarta z połówki cytryny i pomarańczy (można bez, jak kto lubi)
250 g mrożonych malin
3 płaskie łyżki cukru
płatki owsiane prażyłam na suchej patelni, aż zaczęły brązowieć; herbatniki, Wiktor, pogniótł kulą do ugniatania ciasta (można też włożyć do woreczka i rozwałkować); ciastka z pokrojonym w mniejsze kostki masłem dodałam do płatków i skrupulatnie wymieszałam;
przełożyłam do wysmarowanej masłem tortownicy o średnicy 23 cm, docisnęłam, wyrównałam i wystawiłam na mróz! 23 marca!
Syn ubił śmietanę, ale nie "na sztywno"; w drugiej misce zmiksował serek z cukrem, wanilią i skórkami, a kiedy masa była jednolita, pomogłam mu, dokładając, w dwóch partiach, śmietanę, która przypominała łagodne, śnieżne pagórki;)
masę serową przełożyłam na spód, który "ściągał się" pół godziny (w normalnych okolicznościach przyrody, potrwałoby to znacznie dłużej);
całość chłodziłam tak długo, jak mogłam, cztery godziny (może się chłodzić nawet przez noc, ale nie na mrozie); godzinę wcześniej wyjęłam maliny, a kiedy torcik był już na "tapecie", zgniotłam je widelcem, z cukrem, i wyłożyłam na serową masę;
3 sekcje, a każda inna, bez siebie nie istnieją:)
pyszne!
OdpowiedzUsuń