To był obiad, który składał się z dwóch składników. To był obiad, który zachwycił świeżością ryby i świeżym spojrzeniem na marchewkę. Często ją karmelizuję, ale rzadko z nią eksperymentuję. Tym razem też słodka, jednak przełamana białym octem balsamicznym, skarmelizowała na długo nasze podniebienia :)
Cała ryba na talerzu robi zawsze dobre wrażenie.
A dobrze wysmażonej, z pięknie zarumienioną skórką, faszerowaną gałązkami świeżych ziół, nawet z kompletem ości, nie potrafię się oprzeć. Wam też nie radzę, szczególnie w tym towarzystwie.
Składniki:
świeży pstrąg
kilka gałązek melisy
kilka plastrów świeżego imbiru ze skórą
sól morska
łyżka masła do smażenia
2 duże marchewki, obrane w paski julienne
cukier
sól
2 łyżki rodzynek
masło
biały ocet balsamiczny
Skórę pstrąga nacięłam poprzecznie z obydwu stron. Posoliłam, obficie, wewnątrz i na zewnątrz, włożyłam do środka gałązki melisy i odstawiłam na godzinę do lodówki. Wyjęłam 15 minut przed smażeniem (można usunąć nadmiar soli). Na rozgrzanym maśle podsmażyłam plastry imbiru. Po chwili dołożyłam pstrąga i smażyłam 5 minut z każdej strony.
W tym samym czasie marchewkę (posypaną solą i cukrem) i rodzynki smażyłam na maśle, tak długo, aż rodzynki napęczniały, a marchewki delikatnie zmieniły kolor. Pod koniec dodałam dwie łyżki octu i chwilę odparowałam.
Na usmażonego pstrąga ułożyłam marchewkę. "Panowie" nie mogli się zdecydować czy jeść czy patrzeć, choć, niestety, zdjęcia nie oddają tego widoku :(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
dziękuję za odwiedziny :)