Dzień Matki. Czym powinien się różnić od pozostałych dni w roku? Czy można być lepszą mamą, tego dnia? Czy można być innym dzieckiem, tego dnia? Zawsze można! Dzieci i mamy prześcigają się w pomysłach, niespodziankach, prezentach... Miałam okazję obejrzeć "stare" fotografie moich koleżanek, rówieśniczek, które tulą się do swoich mam. Noszone na rękach, bawią się kosmykami włosów lub zaciskają piąstki, w trwodze przed upierdliwym fotografem. Słuchałam, wzruszona, historii przyjaciółki o pomysłowej córce, nastolatce, która urządziła mamie domowe podchody i porozrzucała, pełne treści kartki, w miejscach, które ta odwiedza w porannym wyścigu. Czy to oznacza, że pozostałe dni w roku jesteśmy inne? Dzieci mniej się starają? Nie sądzę, choć może mniej dostrzegamy...
Może zbyt wiele funkcji społecznych sobie narzucamy? Może chcemy w każdej być doskonałe? Które są wyborem, a które obowiązkiem? Moja mama, dawno temu, w trakcie nocnego gotowania i obierania orzechów, powiedziała że kobieta to zawód, który wykonujemy na kilku etatach! To prawda, ale najbardziej zależy mi na tym jednym, najtrudniejszym. To tutaj codziennie się czegoś uczę. Codziennie popełniam błędy, do których nie boję przyznać. Codziennie pokonuję jakiś etap. Codziennie mogę się wykazać. Tylko ta rola daje mi wspaniałą, niematerialną satysfakcję, miliony bodźców i motywację do bycia lepszą. W niej czuję się dowartościowana. Bo jest szczera, dwustronna, oparta na zaufaniu, asertywna. Tylko dla niej chcę i potrafię się zmienić. Nawet w kibolkę!!! Mocno zaciskam kciuki i zaklinam telewizor, żeby ulubiona drużyna zdobyła trofeum. Dlaczego? Żeby nie był smutny, żeby zasnął szczęśliwy, żeby historie, na które nie ma wpływu, nie stanęły na drodze do własnych sukcesów.
To Syn codziennie, daje mi powody, żeby nie "odpuszczać", żeby ciągle się udoskonalać, żeby być silną... Kiedy? Choćby wtedy, kiedy z zaskoczenia, bez powodu, bez wstydu, bez zażenowania, przy kolegach, słyszę, że mnie kocha...
Kiedy pielęgnuje we mnie moją pasję. Kiedy zapominając o charakterze kolacji, nie tylko skrzydełka zajada rękami, ale i sałatę, i pomidory, i wszystko co na stole...
Kiedy zanurza kolejny kawałek rozmarynowego pieczywa, w aromatycznym serze, uśmiechając się niewidzialnie, bo czuje, wpatrzone w siebie, dwie pary rozkochanych oczu...
Składniki na ciasto:
600 g mąki typ 450
350 ml ciepłego mleka + 6 łyżek
4 łyżki ciepłej oliwy
1,5 + 0,5 łyżeczki soli rozmarynowej: sól morska roztarta ze świeżymi igiełkami rozmarynu
30 g drożdży
Zaczyn:
Drożdże rozkruszyć w miseczce, rozetrzeć z 6 łyżkami mleka, łyżeczką cukru, łyżką mąki. Odstawić, aż zacznie pracować, zwiększać swoją objętość.
Do dużej miski przesiać mąkę, dodać mleko oliwę, większą ilość soli i zaczyn. Wyrabiać ciasto około 8 minut mikserem, końcówki haki. Ostatnie 2 ręcznie. Ciasto będzie gładkie i bardzo plastyczne. Miskę wysmarować oliwą, przełożyć kulę ciasta, przykryć folią spożywczą, którą smarowaliśmy miskę i odstawić do ciemnego, zimnego piekarnika, aż podwoi swoją objętość ( u mnie około 1,5 godziny). Podzielić ciasto na dwie części.
Wieniec. Inspirację czerpałam stąd. Kamila, koleżanka z pracy, która od dawna cierpliwie czekała na moje modyfikacje, znalazła stronę w sieci i bardzo mnie zachęcała do wypróbowania tego przepisu. Autorka zamieściła film, w którym bardzo czytelnie pokazuje sposób wykonania. Dokonałam kilku zmian, uwzględniając sugestie Kamilii, której wieniec wyszedł twardy.
Po pierwsze dałam więcej drożdży. Po drugie najpierw zrobiłam zaczyn. Po trzecie nie mieszałam wody z mlekiem. Po czwarte nie obciążałam ciasta szynką. Po piąte piekłam znacznie krócej.
Możecie z tej porcji ciasta zrobić jeden, duży "kwiat" lub tak jak ja, upiec jeden mniejszy, osobno camemberty i jeden włożyć do upieczonego wieńca. Porcja i tak jest bardzo duża.
Przygotowanie. Połowę wyrośniętego ciasta podzielić na 2 części (2/3 i 1/3). Większą część podzielić na dwie równe i rozwałkować na wielkość deserowego talerzyka (nie musiałam podsypywać mąką ani spryskiwać oliwą). Przyłożyć wzór i odciąć radełkiem do pizzy wystające, poza talerzyk, kawałki. W ten sam sposób przygotować placki z mniejszej części ciasta. Większe obwody przełożyć na wyłożoną papierem blachę. Wyciąć trójkąty, radełkiem, zaczynając od środka i nie docinając do końca (najlepiej podejrzeć filmik). Powinno być OSIEM trójkątów, które zakładamy poza nieprzecięty rant wieńca. W środku powstanie pusty otwór, w który wkładamy mniejsze obwody i powtarzamy czynność z nacinaniem. Pierwsze nacięcie na wysokości środka jednego z płatków większego obwodu. Ponownie zakładamy listki ciasta na przestrzenie pomiędzy większymi płatkami. Odcięte fragmenty rozwałkować i uformować obwód, który będzie pasował na środek kwiatka. Nie dociskamy do brzegów ciasta. Podczas wyrastania powstałe luki się połączą. Przykryć ściereczką i odstawić do wyrośnięcia na minimum 30 minut, z powrotem do piekarnika (kwiatek powinien wyraźnie zwiększyć objętość). Wyjąć z piekarnika, posmarowac rozmąconym jajkiem i posypać gomasio. Piec 20 minut, na złoty kolor, w 180 stopniach (miałam mocno rozgrzany piekarnik, bo pierwsza piekła się chałka).
Wyjąć upieczony wieniec i studzić na kratce. W tym czasie zapiec sery. Odciąć wierzchnią skórkę, polać oliwą, położyć kilka igiełek rozmarynu, 4 plasterki czosnku, posolić i przykryć odciętą skórką. Piec w 200 stopniach około 10 -15 minut. U mnie był bohaterem kolacji z okazji Dnia Matki. Podałam do tego ulubione, grillowane skrzydełka i ostrą sałatę z sosem oliwnym.
Słona chałka:
Drugą połowę ciasta podzielić na 3 części. Każdą rozwałkować, dłońmi, zaczynając od środka, po końce, bez podsypywania i spryskiwania blatu. Powinny się ukręcić wałki o długości około 50 cm. Zaplatamy warkocza, tutaj można podejrzeć technikę i odkładamy na wyłożoną papierem blachę. Zostały mi skrawki z wieńca, dlatego ukręciłam jeszcze cztery, malutkie wałeczki, zawiązałam na środku supełek i dołączyłam, ślimaczki, do towarzystwa. Swoją drogą świetny pomysł na starter z oliwą i kozim serem. Przykryłam ściereczką i zostawiłam do wyrośnięcia. Po około 40 minutach posmarowałam roztrzepanym jajkiem, posypałam rozmarynową solą i piekłam 25 minut w 180 stopniach. Studziłam na kratce.
jesteś cudowną Mamą Irminko :-)
OdpowiedzUsuńdziękuję, ciekawe co mój Syn na to ;)
Usuń