Zamiast parzonego, dość ciężkiego ciasta, które nie zawsze wychodzi, ukręciłam ptysie z ciasta naleśnikowego, idąc tropem dutch baby. Wyszły znakomite. Leciutkie, delikatnie chrupiące, w środku puste, jakby już w piekarniku czuły, że wypełnią się kremem. Nie byle jakim. Lemon curd to najlepszy krem do tart, tortów i naleśników. Mogłabym go już z niczym nie łączyć, ale rodzina woli, kiedy przełamuję go słodyczą kremówki i mascarpone.
Pamiętam, jak dawno temu, omijałam wszystkie przepisy na cytrynowe kremy. Wy nie róbcie tego błędu ;)
Składniki na 12 sztuk:
6 malutkich jajek, od szczęśliwych zielononóżek
160 g mąki pszennej (1 i 1/3 szklanki 250 ml)
250 ml mleka (u mnie krowie)
50 g stopionego, przestudzonego masła (1/4 szklanki)
szczypta soli
Do miski wbić jaja, dodać mleko, mąkę i dokładnie zmiksować. Dolać masło i ponownie zmiksować. Rozgrzać piekarnik do 200 stopni (bez termoobiegu). Formę do mufinek wysmarować bardzo dokładnie masłem i oprószyć mąką. Wlać ciasto do 3/4 wysokości i piec około 35 minut (zanim wyciągniecie z piekarnika, sprawdzić patyczkiem czy suchy). Wyjąć i studzić na kratce.
W czasie pieczenia przygotować lemon curd.
Składniki:
2 żółtka
40 g masła
1 płaska łyżka stewii (lub 60 g ksylitolu, ale dopiero po 3 roku życia dziecka)
skórka otarta z 2 cytryn, wyszorowanych i sparzonych (nawet jeśli kupujemy ekologiczne, niewoskowane, też szorujemy i też parzymy)
sok z jednej cytryny
W rondlu rozcieramy żółtka ze stewią, dodajemy skórkę, sok i zimne masło. Mieszamy, aż zacznie gęstnieć, ale uważnie, żeby nie zrobiła się jajecznica. Przecieramy przez sito. Studzimy.
Krem cytrynowy.
Składniki:
200 g kremówki, schłodzonej
250 g mascarpone, schłodzone
lemon curd, schłodzony
Ubijamy śmietanę. Dodajemy ser i łączymy. Na końcu dodajemy lemon curd (według uznania, my lubimy bardzo cytrynowe i wykorzystałam cały)
Wystudzone ptysie wyjmujemy z formy, odwracamy do góry nogami i odrywamy dno lub robimy dziurę (ptysie w środku są puste). Nadziewamy kremem. Dekorujemy malinami, porzeczkami, borówkami i posypujemy zmielonymi wiórkami kokosowymi.
Mniam, bardzo, ale to bardzo lubię ptysia :)
OdpowiedzUsuńWygląda bardzo apetycznie :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny pomysł :) Swoim wpisem o Dutch baby przypomniałaś mi o tej wspaniałej wersji naleśnika! A teraz dalej inspirujesz. Uwielbiam lemon curd, zastanawiałam się tylko jak go pozbawić cukru, bo przy cytrynie potrzeba słodzidła całkiem sporo, do Stewii nie jestem przekonana, więc chyba spróbuję z syropem klonowym, w którym się zakochałam. W każdym razie takie ptysiowe babeczki z ciasta naleśnikowego są super!
OdpowiedzUsuńDziękuję :) próbowałam z innymi "słodziwami", wszystkie się przebijają przez cytrynę, stewia ginie; też nie rzepadam za jej, hmm, mdłym posmakiem i używam tylko tam, gdzie można ją zneutralizować ;)
UsuńMówisz, że nie da się inaczej? Eh, ufam twoim osądom, więc chcąc nie chcąc trzeba będzie spróbować opcji ze stewią, ale obok zrobię też z syropem, może moje kubki smakowe nie wyczują, spróbować nie zaszkodzi :P
UsuńCzy one po napełnieniu wytrzymają kilka godzin? Czy trzeba bezpośrednio przed podaniem? A ile czasu mogą czekać puste żeby były dobre?
OdpowiedzUsuń