sobota, 9 marca 2013

zamiast kwiatów wręczam hamburgera - fast zjedzony, slow robiony:)

w Dzień Kobiet, kobietom, można wręczyć goździki, można wręczyć tulipany, można też wręczyć odkurzacz, żelazko... można wręczać, bez końca, wszystko, bo kobieta uwielbia dostawać;) to czego nie uwielbia, też dostaje;)
ja mam dzień kobiet codziennie, bo codziennie czuję się obdarowana, jak nie jednym to drugim, ale zawsze czymś:) nie zawsze dostrzegam wszystkie prezenty, ale potrafię za nie podziękować, nawet po latach...
dzisiaj, ja, kobieta blogerka, wręczam wszystkim kobietom, tym gotującym i tym "odsyłającym", tym które mają w domu małych i tym , które mają w domu dużych, Facetów fastfoodowców, hamburgera, który z fast miał tylko zjadanie, bo w przygotowaniu był na pewno slow:) 
robiłam go z Okrasą, bo takie miał życzenie Mężczyzna, który na Dzień Kobiet wręczył mi bukiet ulubionych tulipanów, swoje towarzystwo i film "Mama i ja" - mamę zagrała Barbra! 
nie będę pisać o filmie teraz, bo zrobię to przy okazji steka, na którego przyszła mi ochota, kiedy Joyce (filmowa mama), zjadła "pół krowy"!;))) 
zacytuję tylko fragment:
- "mamo, dlaczego ciągle mnie karmisz?" - spytał Andy (filmowy syn)
- "to proste, kto karmi ten kocha" - odpowiedziała...


hamburger, jak każde mięso z woła, zależy od woła;) jeśli kupicie te garmażeryjne, mięsopodobne, zalecane przez Okrasę "nitki" w Lidlu, to robicie fast fooda na własną odpowiedzialność! 
ja kupiłam kawał rostbefu i zmieliłam sama, sitkiem o dużych oczkach:)
nie ryzykuję z mielonym nie mielonym na moich oczach, dlatego uprzedzam, ostrzegam i zachęcam do mielenia w domu albo w sklepach, gdzie pani nie czeka z nożem na chętnych do takiej usługi;)
można też posiekać, nie mielić;
ten sposób, na pewno, pochwaliłby Joe Bastianich, ale akurat wczoraj nie miałam ochoty na zaloty, mimo, że uwielbiam przystojnego Włocha;)

no dobra, do pracy Miłe Panie, bo jest trochę "zabawy", szczególnie, gdy na uchu wisi Przyjaciółka, też Pani:)
z hamburgera Okrasy z grillowanym pomidorem i cebulą, najbardziej smakował mi sos; był wyśmienity i jestem pewna, że wykorzystam go nie tylko do "kotleta";) 

500 g mielonego własnoręcznie rostbefu (można zastąpić inną częścią woła, ale powinno być trochę tłuszczu)
3 bułki 
2 cebule
1 pomidor
1,5 papryczka chili
listki z 4 łodyg selera naciowego
3 ząbki czosnku
4 plastry wędzonego, surowego boczku
4 malutkie korniszony
musztarda Dijon
pół łyżeczki kminu 
pół łyżeczki suszonego czosnku staropolskiego
świeżo zmielony pieprz
sok z połówki cytryny
sól morska
oliwa z oliwek
na oliwie podsmażyłam jedną cebulę pokrojoną w kostkę; kiedy była już szklista dodałam pokrojony w kostkę boczek, doprawiłam pieprzem i solą i odstawiłam do ostudzenia; zimną wkładkę dodałam do mięsa, dodałam też płaską łyżeczkę soli, kmin, cztery "przekręty" młynka z pieprzem, posiekaną drobno papryczkę chili (bez pestek), 2 ząbki czosnku, łyżkę oliwy i pół łyżeczki musztardy Dijon (choć Okrasa dodał ją tylko do sosu); całość wymieszałam wilgotną ręką (Okrasa robił to tłustą ręką), ale nie za długo, bo mięso zacznie się utleniać i stwardnieje podczas smażenia; z gotowego mięsa uformowałam 2 centymetrowe burgery i smażyłam po 3 minuty z każdej strony, ale jeszcze nie teraz;)
sos
listki selera, pół łyżeczki soli, oliwę (tyle, żeby zakryła całość) i ząbek czosnku zblendowałam (Okrasa ucierał w moździerzu); dodałam 2 żółtka ze świeżych jajek i wymieszałam mieszadełkiem (klik) do kawy; dodałam sok z cytryny, łyżeczkę musztardy Dijon i znowu wymieszałam, dodając podczas mieszania oliwę; do gotowego, gęstego sosu dodałam pokrojone w kosteczkę korniszony i pół papryczki;



na rozgrzanej patelni grillowej, wysmarowanej oliwą, położyłam pokrojone w plastry pomidory i cebule, które posoliłam, popieprzyłam i poczosnkowałam; zdjęłam warzywa z patelni i ułożyłam na blasze wyłożonej papierem do pieczenia razem z przekrojonymi bułkami (klik), które wcześniej posmarowałam oliwą; piekły się 3 minuty, tyle ile druga strona smażonego hamburgera;

połówkę podgrzanej bułki posmarowałam łyżka sosu, na niej ułożyłam usmażone mięso, na mięsie znowu sos, na sosie pomidora, a na nim cebulę... na talerz jeszcze więcej sosu... 
mój "wyższy" Facet był zachwycony i zjadł trzy porcje:)

i jak tu go nie karmić...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

dziękuję za odwiedziny :)