czwartek, 4 czerwca 2015

Pate z kurzych wątróbek. Czyli ekskluzywny pasztet dla dziecka. BLW

O wspaniałym smarowidle przypomniał mi Tomek Sienicki, autor fesjbukowej strony Kulinarny Splin, który ciut namieszał w moim przepisie, dodając zaromatyzowany bulion.. Uwielbiam go podglądać, czytać i cytować. Cechuje go niecodzienny, rubaszny, kulinarny słowotok, a gotuje z taką finezją, że ściska mnie w dołku. Zawdzięczam mu nieznaną dotąd, kto wie czy publikowaną, wiedzę z zakresu grzybów i ziół. Kiedy zaczyna o nich opowiadać, żałuję, że nie mieszkam w lesie ;) Ale do brzegu. Pate czyli polska, ekskluzywna wątrobianka, to cudowna przystawka, ale i najlepsze, znane mi smarowidło z mało lubianych podrobów. Świeżo upieczona, pajda żytniego z siemieniem, z grubą warstwą, może śmiało wspierać dietę w niedoborach żelaza.
Składniki na 6 słoiczków o pojemności 200 ml:
600 g wątróbek drobiowych (w oryginale 400)
1 szklanka mleka
liście lub kwiaty szałwii
3 średnie cebule, w kostkę
100 g boczku świeżego, wieprzowego, w kostkę

150 ml bulionu drobiowego lub warzywnego (w oryginale)
6 żółtek (w oryginale 3 całe jaja)
200 gram masła klarowanego
8 gram morskiej soli (w tym wypadku ma właściwości konserwujące i powinna być w przepisie, w oryginale 14 g)
świeżo mielony pieprz

Wątróbkę myjemy i czyścimy z błon. Zalewamy mlekiem, dodajemy szałwię i odstawiamy na noc, do lodówki (Tomek tego nie robi, a ja powtarzam, za babcią, że mleko wyciąga gorycz). Rano odcedzamy na durszlaku. Na suchej patelni przyrumieniamy boczek z cebulą. Wlewamy bulion i dusimy pięć minut. Przecedzamy na sicie i studzimy. Masło podgrzewamy w rondelku i zbieramy pianę, aż do pełnej klarowności. Do kielicha blendera przekładamy wątróbki i miksujemy. Dolewamy, na zmianę, bulion i wystudzone masło, Na  dodajemy żółtka i krotko miksujemy. Przecieramy przez ciasne sitko, doprawiamy solą, pieprzem i przelewamy do niskich, najlepiej szerokich (ja niestety nie miałam) słoiczków. Masa jest bardzo rzadka, ale taka być powinna. Zakręcamy, wstawiamy do blaszki, zalewamy, do 3/4 wysokości, gorącą wodą i pieczemy półtorej godziny, w 90 stopniach. Studzimy, później na noc do lodówki, a rano mamy powalający lekkością, smakiem i zapachem prawdziwy francuski pasztet zwany, w tamtejszych kręgach, pod nazwą Pate ;)

7 komentarzy:

  1. Hmmm robilam wersje Tomka wielokrotnie, następny raz będzie z tego przepisu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A mogę zapytać się dlaczego wprowadziłaś zmiany? Głównie chodzi mi o jajka :).

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy dobrze rozumiem, że po dodaniu bulionu do boczku i odcedzeniu, boczek i cebulę wyrzucamy? I jeszcze jedno. Wątróbki wkładamy do blendera surowe, nie obsmażamy ich wcześniej ani nie dusimy?
    Pozdrawiam, Ania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wszystko sie zgadza :) ale możesz ich użyc do farszu z pieczonej kaczki I zrobić pierogi :)

      Usuń
    2. Dziękuję bardzo ;)

      Usuń
    3. O rety jakie to jest pyszne! Zrobiłam dzisiaj i jak tylko ostygło to pół słoiczka z dzieckiem wyjedliśmy łyżeczką. Jeśli po nocy w lodówce ma być lepsze to obawiam się że z pięciu słoiczków niewiele zostanie :). A boczek z cebulą zjadł mąż z makaronem, bo w makaronie z pesto za mało mu mięsa było ;)
      Pozdrawiam i czekam na więcej cudownych przepisów, Ania.

      Usuń

dziękuję za odwiedziny :)