wtorek, 9 lipca 2013

rydze na zdrowie - jeszcze nie sezon, a Mikołaj grzyby rozdaje:)

Sezon urlopowy. Jestem w rozjazdach albo "rozjeżdżam" się w czasie. Zalegam z przepisami na tarty, do których insipracje czerpałam z LAoaP.


Lemon curd, który zrewolucjonizował krem do ciasta i zniewolił smakiem sos do placków ze świeżym ananasem.
Krem z bobu, o którym marzyłam od roku, kiedy to Agnieszka Radi - Sulikowska "powaliła" smakiem całe jury Masterchefa. 


Czeka też kaczka w młodej, czerwonej, cebulce


i skrzydełka w boczku, na patelni z młodymi ziemniakami. Za chwilę pojawi się też niecodzienna sałatka z młodego kalafiora z jajkiem i wędzoną makrelą. 

Jednak najbardziej nie mogę już zwlekać z hitem spotkania towarzyskiego w Gdańsku/Gdyni - risotto z rydzami, które czekały, specjalnie, na moje gotowanie, podarowane przez wyjątkowego Mikołaja:)
Mimo, że prezent przechowywany w zamrażarce, lód nic nie umniejszył ani grzybom ani "zbieraczowi". Lekko przetworzone rydze, po odmrożeniu, niczym nie ustępowały tym świeżym, które uwielbiam z samym masłem! W każdym razie, te podarowane, były z Bieszczad! Jestem pewna, że kiedy Mikołaj z Krysią przeczytają ten wpis, wybiorą się w ten piękny, ciągle bardzo nieodkryty region Polski, na kolejne grzybobranie, żeby znowu uszczęśliwić naszą openerową rodzinkę w 2014:)


Zastanawialiśmy się podczas jedzenia, ale też i w trakcie pichcenia, skąd się wzięło powiedzenie "lepszy rydz niż nic"? Trudno bez googli wyczarować prawidłową odpowiedź, więc trochę zgadywaliśmy. Nikt jednak nie wpadł na choćby zbliżone do prawdy wyjaśnienie. Nie chodzi o grzyba, a poprzedniczkę rzepaku, lniankę siewną, zwaną właśnie rydzem. Wytłaczało się z niej olej, a że była mało wymagającą rośliną, siało się ją nawet na przysłowiowym "piasku". Babcia też mi o tym opowiadała, a ma 101 lat, więc na pewno wie co mówi. Opowiadała też, że osobiście tłoczyła olej z rydza, miażdżąc go w kamiennej misie. 


Jest też inne powiedzenie "zdrowy jak rydz"! To absolutnie dotyczy grzyba i absolutnie jest prawdziwe. Nie ma bardziej zdrowego grzyba, zarówno z braku towarzystwa robaczanego, jak i w związku z obecnością laktariowialiny - antybiotyku niszczącego drobnoustroje, między innymi prątki gruźlicy! 
Rydze występują już w niewielu miejscach w Polsce, ale Mikołaj zna takie w Bieszczadach, a ja w Kamionkach, a właściwie sąsiada, który je zna ;) 
Sama potrawa nie jest skomplikowana, a z braku laku, czytaj rydza, można wykorzystać kurki i przyrządzić je dokładnie według poniższego przepisu.
Składniki dla 6 osób:
0,5 kg rydzów lub innych grzybów przesmażonych na maśle z samą solą
1,5 białej części młodego pora
1 litr bulionu z kostki cielęcej
100 ml białego wina (użyjcie ulubionego)
200 ml śmiatany kremówki
masło do smażenia
25 g zmrożonego masła
2 łyżki natka pietruszki
2 łyżki świeżego tymianku
2 szklanki ryżu arborio (specjalny do risotto)


Kawałek masła włożyłam do zamrażarki. W dużej patelni zeszkliłam, na drugim kawałku masła, drobno pokrojony por. Kiedy zaczynał przywierać, podlewałam, na początku, winem. Wsypałam ryż i 5 minut podsmażałam razem z porem, ciągle podlewając winem. Dodałam rydze i zalałam bulionem, do powierzchni ryżu. Powtarzałam podlewanie, na zmianę ze śmiataną, aż ryż był gotowy (około 25 minut). Gotowy oznacza nierozgotowany, ale też nietwardy. Łatwo wyczuć ten moment, kiedy podjada się taką patelnię ciągle mieszając ;) Przed podaniem doprawiłam solą, dodałam zamrożone masło, żeby nadać potrawie kremową konsystencję i drobno posiekane zioła.
Zapraszam Krysię, Mikołaja i wszystkich zbieraczy, ze swoimi, pełnymi, koszami do Torunia. Mam do grzybów wyjątkową rękę ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

dziękuję za odwiedziny :)