środa, 10 kwietnia 2013

pieczony rostbef w towarzystwie żółtych dodatków - tulipany też były;)

w sobotę, pierwszy raz w tym roku, jadłam "na mieście":) mamy w Toruniu "pomarańczową" wersję Włoskiej Roboty;) makarony i pizze serwują wspaniałe, z prawdziwym parmezanem, prawdziwą szynką parmeńską... tym razem wybrałam jednak mięcho i niestety klapa, a właściwie guma:( nie cierpię tego uczucia, kiedy siedzę, szalenie, głodna, każda minuta ciągnie się jak ruski rok i zamiast uczty na podniebieniu, zgrzytam zębami! odgrzewany wieprz w serowej zapiekance to nie jest specjalność zakładu!
na szczęście, dla nich, słońce świeciło, wiosna zaglądała przez piwniczne okna,  nie było dymu;)
za to w niedzielę, od dawna oczekiwana, pieczeń z wołowiny:) 
wypatrując gości, zaplanowałam obiad na tarasie, ale wiosna tak jakby nie była pewna czy już ogrzać powietrze czy na razie tylko poszczuć słońcem;
w każdym razie nie gdzie, a z kim i co jedliśmy, zdecydowało, że obiad był wyjątkowy, i pod względem towarzyskim, i kulinarnym:)
kawał rostbefu był soczysty, a i jego towarzystwo zapewniło mu pozycję lidera wśród niedzielnych obiadów:)
700 g rostbefu, choć było go więcej, oczyszczony z błon i pozbawiony kości, pozbył się też nadwagi; porcja wystarczyła dla 3 rosłych facetów i dwóch kobiet, jednej drobniutkiej, drugiej trochę większej;)
4 gałązki rozmarynu
4 gałązki majeranku
łyżeczka słodkiej papryki
świeżo zmielony pieprz
sól morska
7 średnich ziemniaków
łyżka ziół prowansalskich
łyżka oliwy
ugotowany w soli, średni seler
łyżka klarowanego masła


na dużej desce do krojenia rozsypałam przyprawy i dokładnie obtoczyłam w nich mięso (dobrze osuszone); odłożyłam na godzinę; po tym czasie, obsmażyłam wołowinę z każdej strony i ułożyłam na ruszcie, na gałązkach ziół; piekłam na środkowym poziomie w 80 stopniach przez 3,5 godziny; 
mięso od razu pokroiłam, na bardzo cieniutkie, plasterki i podałam na sosie bearnaise (klik) z pieczonym w ziołach ziemniakiem i smażonym na maśle selerem:)
ziemniaki ugotowałam prawie na miękko; obtoczyłam w łyżce ziół prowansalskich i łyżce oliwy i wstawiłam do piekarnika, godzinę przed końcem pieczenia rostbefu; kiedy kroiłam mięso, przełożyłam ziemniaki pod górną półkę grilla i zwiększyłam na maksa moc; ładnie się zarumieniły:)
to zabrzmi nieskromnie, ale wolę swoją kuchnię i... swoich gości:)
a z takim bukietem, żadne urodziny nie są straszne:)
kochanych rodziców mam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

dziękuję za odwiedziny :)