czwartek, 27 grudnia 2012

makaronowe muszle z pieczonym camembertem - delikatnie, kremowo, łososiowo - gotuję Klubowiczom:)

dzisiaj na obiedzie miałam Gościa, jednego z klubowiczów na mojej "fejsowej" stronie, nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz, ale nigdy wcześniej tak się nie stresowałam...:(
twierdzi, że było ...dobrze;), a lubi jeść i to dobrze właśnie:)
przyznał się jednak, że najlepiej, jak dotąd, smakowała mu pizza i już wiadomo, że na obiedzie był Kolega Wiktora - dla niego też ciągle najlepsza jest pizza...:( nie martwię się, że to fastfood, martwię, się że to "the same food"...

mimo wszystko podam przepis na makaronowe muszle z pieczonym camembertem - te obiecane;)
500 g muszli (ja dostałam od wujka, prosto z Włoch:), ale można kupić podobne w supermarketach) 
100 ml wody od gotowania makaronu
2 potężne garści szpinaku
200 g wędzonego łososia na zimno 
50 ml półwytrawnego Rieslinga
sok z ćwiartki cytryny
2 ząbki czosnku
camembert (użyłam Linessy light z Lidla)
200 ml kremówki 
2 łyżki pecorino (dla nowych gości - "chudszy" brat parmezanu)
sól morska
świeżo zmielony pieprz
jedna gałązka rozmarynu
oliwa z oliwek
ser wyjęłam z papieru i włożyłam z powrotem do drewnianego pudełka; ścięłam wierzch i ułożyłam plasterki czosnku, posypałam gałązkami rozmarynu, odrobinę posoliłam i polałam oliwą; przykryłam odkrojoną "skórką" i zapiekałam 15 minut w 200 st;
w tym czasie gotowały się muszle, w dobrze osolonej wodzie - są grube, dlatego "pyrkały" około 15 minut (gdyby były trochę twarde to zmiękną za chwilę w sosie:)), który zrobiłam tak:
na rozgrzaną łyżkę oliwy wrzuciłam drobno pokrojony ząbek czosnku i pokrojonego w paseczki łososia; kiedy zapachy się połączyły, a łosoś zaczął wyglądać, jakby był wędzony na ciepło, dolałam wino i sok z cytryny; po odparowaniu dolałam śmietanę, pecorino, dołożyłam muszle i umyty, osuszony szpinak; wszystko delikatnie mieszałam, aż szpinak zaczął opadać z sił:) - pamiętałam, żeby zostawić wodę od gotowania makaronu i właśnie teraz dodałam jej tyle, żeby muszle zaczęły lśnić własnym blaskiem, a nie śmietany:) przyprawiłam już tylko zmielonym, czarnym pieprzem...
na talerzu ułożyłam muszle, które "zagarnęły" sporo sosu i polałam tym co został na patelni; na wierzchu góry makaronowej ułożyłam kilka cieniutkich plasterków wędzonego łososia, a danie "wykończyłam" słuszną łyżką pieczonego camemberta...:)

smacznego...:)

1 komentarz:

  1. To wygląda GENIALNIE!! Niestety ugotuję dopiero za miesiąc :( ale ugotuję!

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za odwiedziny :)