Ciasto drożdżowe. "Ile Cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, kto Cię [zrobił]! Dziś piękność Twą w całej ozdobie widzę i opisuję, bo [już] tęsknię po Tobie" Tak, tak. Ten, kto "urobił" ręce, wie, że nie przesadziłam cytując, prawie, wzniosłą inwokację. Ile mąki trzeba wypróbować, drożdży, suchych i świeżych, proporcji, czasu wyrastania, ten wie, że to najtrudniejsze ciasto, z którego można wyczarować wszystko. Chrupkość, puszystość, kolor, aromat, smak... Radość z wyrośniętych brzegów pizzy, idealnie wypieczonego spodu, na nieopadającym kawałku jest kwintesencją włoskiego sekretu. Nie twierdzę, że osiągnęłam poziom mistrzowski, ale wracając pamięcią do początków, mogę nagrodzić się skromnym słowem uznania ;) Co innego z ciastami, buchtami, bułeczkami, ślimakami, drożdżówkami. Omijałam wiele przepisów, w których, z uporem maniaka, zalecano, wyrabiać ciasto ręcznie. Próbowałam, a jakże! Kleiło się do wszystkiego. Do mnie, do miski, do stolnicy, do podłogi... Ciężkie czasy! Na szczęście, niektórych pewnie zakłuje w oczy to co napiszę, mniej ambitnie, zaczęłam mieszać ciasto mikserem, z wdzięcznymi końcówkami przypominającymi haki i od tej pory, przynajmniej w początlkowej fazie, unikam kłopotów z "przyklejaniem". Zdarza się, że w ogóle nie "trącam" ręką i też pięknie wyrasta. Pomijając, zatem, główne zalecenie, przygotowałam, w końcu, buchty, które dawno temu spozierały na mnie z Kuchni Polskiej. Przeprosiłam mocno podniszczoną fiszkę i łącząc dwie inspiracje, druga z najnowszego wpisu pani Elizy z White Plate, dzięki której w ogóle przypomniałam sobie o odkładanym na bok, a w konsekwencji, zapomnianym, przepisie, wyrobiłam ciasto i podzieliłam na dwie części. Pierwszą przerobiłam na zacne buchty z czarną porzeczką, a drugą przechowałam, przez noc, w lodówce, żeby rano zrobić ślimaki z wiśniami i mascarpone. Moja babcia byłaby ze mnie dumna. Buchty wyszły idealnie puszyste, wyrośnięte, a czarna porzeczka, mimo, że przypomniała o trudnych zbiorach w gorące dni, przywołała i te cudowne wspomnienia z dzieciństwa. Ale o tym innym razem:)
500 g mąki pszennej
80 g drobnego cukru
40 g świeżych drożdży
5 żółtek
1 całe jajko
kilka kropel esencji cytrynowej lub skórka otarta z połówki cytryny
100 g stopionego i przestudzonego masła
pół łyżeczki soli
1 białko
czarne porzeczki z cukrem, ze słoika lub wiśnie z cukrem lub gęsta, ulubiona konfitura
Drożdże pokruszyć do miski i rozetrzeć z łyżką cukru. Dodać ciepłe mleko i odstawić do wyrośnięcia. W misce utrzeć zółtka, całe jajko i cukier na białą, puszystą masę (kogel-mogel). Przesiać mąkę do większej miski, dodać masę jajeczną, wyrośnięty rozczyn, zapach cytrynowy, sól i stopione masło i wyrabiać mikserem (końcówki haki) przez 7 minut.
Wysmarować miskę resztką roztopionego masła i przełożyć ciasto do wyrośnięcia. Przykryć miskę lnianą ściereczką i poczekać aż podwoi objętość (około godziny). Po tym czasie walnąć pięścią w ciasto i zacząć formować bułeczki. Odrywać od ciasta kawałki natłuszczonymi palcami (około 40-50 g każdy). Na środku układać czubatą łyżeczkę porzeczek i zbierać boki do środka, tworząc zgrabny koszyczek. Skleić i uformować bułeczkę. Układać sklejoną stroną na wyłożonej papierem do pieczenia blasze, zostawiająć półcentymetrowe przerwy. Na jednej blaszce zmieściłam 16 bułeczek (pół porcji ciasta), które przykryłam, ponownie, ściereczką i odstawiłam na około pół godziny. Powinny podrosnąć i skleić się bokami. Białko ubić rózgą i wysmarować bułeczki.
Piec na środkowym poziomie piekarnika przez 20 minut w 180 stopniach.
Od razu po pieczeniu wyjąć, chwilę studzić, a potem, bez opamiętania, odrywać porcję za porcją i nie licząc ani kalorii ani ilości, popijając zimnym mlekiem lub gorącą czekoladą, wciągnąć całą blaszkę.
Ślimaki, porcja na 12 sztuk:
dwie łyżki sera mascarpone
2 łyżki wiśni w cukrze
odrobina stopionego masła
Ciasto wyjąć z lodówki. Rozpuścić masło i natłuścić spód, który ułożymy na papierze do pieczenia. Rozciągnąć ciasto natłuszczonymi palcami, nie wałkować, na kształt prostokąta. Na dłuższym boku, centymetr od brzegu, rozsmarować serek, a na nim ułożyć wiśnie. Zwinąć w rulon i kroić dwucentymetrowe ślimaki. Układać w niewielkich odstępach na blasze wyłożonej papierem. Odstawić na pół godziny. Wyrośnięte ślimaki piec w 180 stopniach przez 15 minut.
Bardzo ładne buchty, uwielbiam wypieki z ciasta drożdżowego brioche.
OdpowiedzUsuńSerdeczności:-)
Super przepis, dzięki. Chętni wypróbuję, bo wyglądają rewelacyjnie. Najchętniej zjadłoby się je gorące :D
OdpowiedzUsuń