poniedziałek, 28 stycznia 2013

biszkoptowe języki w leśnej pierzynce - biały deser zamiast białka;)

nie samym białkiem człowiek żyje! smoked pork*, stewed rabbit**, roasted pate***!!!  prosię, królik czy kurczak może i są słodkie, ale nie wędzone, duszone czy pieczone... brrrr... wydaje mi się czy mam zabójcze myśli;)? trochę więcej mięsa i wyostrzyły mi się zęby;)
lepiej "ubiję" śmietanę i "utopię" w niej borówki;)

gdyby nie czas oczekiwania na tężejące galaretki, powiedziałabym, że deser jest szybki! 

na pewno jest prosty i lekki... no i pyszny, of course:) zrobiłam go w sobotę wieczorem, głównie dlatego, żeby przestać podjadać wędzonego "prosiaka" i dlatego, żeby biszkopty spulchniła śmietanowa masa:) 


na noc odstawiłam się od "koryta", a rano zaczęłam od kawy i puszystego ciasta z leśną galaretką i borówkami amerykańskimi:)



600 ml śmietany kremówki
1 galaretka z leśnych owoców
200 g biszkoptowych języczków
250 g borówek - oczywiście kupionych w Lidlu za 10 złotówek, bez 2 groszy:)
2 czubate łyżki galaretki malinowej




leśną galaretkę rozpuściłam w 450 ml wody (o 50 ml mniej niż zaleca producent) i obserwowałam jak tężeje; powinna mieć ciągle lejącą się konsystencję, ale już wyraźnie "kiślowatą";); 2 łyżki malinowej rozpuściłam w 200 ml wrzącej wody i schłodziłam na tarasie w płaskim naczyniu; na dnie tortownicy wyłożyłam połowę przełamanych na 3 części biszkoptów; śmietanę ubiłam na puszysta masę, ale uważałam, żeby nie zrobiło się masło i bardzo powoli dolewałam leśną galaretkę; całość delikatnie zmiksowałam, aż uzyskałam puszystą masę - dla tego smaku i wyglądu już warto zgrzeszyć;)

przełożyłam połowę na biszkopty, wpychając masę, silikonową łopatką, dokładnie w każdą szczelinę; na mus, pojedynczo, układałam borówki, delikatnie wciskając je do połowy; na borówkach ułożyłam druga porcję biszkoptów, drugą porcję masy i resztę borówek;


malinową galaretkę wyjęłam zanurzając naczynie w gorącej wodzie i pokroiłam najpierw w paski, a później w trójkąty i ułożyłam między borówkami; tortownicę szczelnie owinęłam stretchem (folią) i włożyłam na noc do lodówki;




jak już wspomniałam wcześniej, pierwszy kawałek zjadłam w trakcie  "dzień dobry Irmina" - to najkrótszy serial na świecie:)))







****** - przepraszam, ale w tej chwili przypisy redakcji już nie są istotne;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

dziękuję za odwiedziny :)