sobota, 12 stycznia 2013

melon z rybą? kokos z prosciutto? w jednym dniu, na jednym stole, ale nigdy w jednym garze! - gotuję bez przerwy:)

z melona najbardziej lubię... prosciutto;) Wiktor też! 
dlatego to połączenie jest obowiązkowe, a sposób podania zależy od nastroju:)
mój był radosny i trochę włoski - Wiktor, po tygodniu, wrócił z polskich gór, a znajomi rano pojechali w Dolomity - i już dojechali! 
mam nadzieję, że to ostatni rok, kiedy jedyną "górkę", którą muszę pokonać, to hałda śniegu na chodniku i blokujący się Blogger:(
ale mam swoje włoskie, kulinarne namiastki...
melon z kulkami prosciutto i mozzarelli z paluszkami grissini, popity białym winem z likierem z czarnego bzu - obowiązkowo z kostką lodu, to jest boskie, bo włoskie, połączenie:)
bombardino z bitą śmietaną, które czeka na chłodniejsze dni! mięsne cannelloni, jutro na obiad:)
2 porcje
1 duży melon galia 
1 opakowanie prosciutto ( 70 g)
1 opakowanie mini mozzarella - 125 g
opakowanie mieszanki orzechowej Alesto - orzechy włoskie, nerkowca, laskowe, blanszowane migdały (blanchir po francusku znaczy sparzyć, dlatego blanszowane to takie sparzone, z których łatwiej zdjąć skórkę)

dziko rosnąca rokietta siewna zwana rukolą:)
paczka grissini (w Toruniu, niestety, tylko w P&P)
łyżka jasnego, płynnego miodu
4 łyżki oliwy z oliwek
łyżeczka musztardy Dijon
kilka kropel soku z cytryny
sól
melona przecięłam na pół i usunęłam pestki; z miąższu wydrążyłam, gadżetem z Ikei (może być łyżeczka), kulki; z połówki było ich 12:) 5 sztuk owinęłam kawałkami szynki i nabiłam na szpatułki; kulki mozzarelli odsączyłam na sitku; rukolę umyłam i odwirowałam w sitku (z Ikei) do sałaty; delikatnie podgrzałam miód z oliwą; do zimnego dodałam musztardę, sól i sok z cytryny; dressing tężał w lodówce; garść orzechowej mieszanki uprażyłam na suchej patelni;
połączyłam wydrążone kulki melona z kulkami mozzarelli, porządną garścią rukoli, szynką i wymieszałam z dressingiem;
sałatkę przełożyłam do połówek melona; szpatułki wbiłam w boczne ścianki, posypałam orzechami i udekorowałam grissini:) 
była też bagietka, ale została, nietknięta...:)
drink, który podkreślił smak, to mieszanka białego wina i likieru z kwiatów z czarnego bzu, w proporcji 2 do 1 + kostka lodu:)

mam takie pyszne wspomnienie kulinarne, choć okoliczności były smutne;
znajoma, chcąc zrównoważyć emocje, zabrała mnie, do bydgoskiej Drukarni, na sushi;
nie przepadam za połączeniem ryżu, wodorostów i surowego tuńczyka, ale okazało się, że nie byłam we właściwych miejscach:(
właśnie tam, czekając na zamówione maki i nigiri, kelner podał cytrynową zupę (nie pamiętam czy dokładnie tak, nazywała się w karcie);
gotując dzisiaj, z wczorajszych końcówek, miałam deja vu:)
nie wiedziałam, jak nazwać to olśnienie, więc z racji wspomnienia i kombinowania ze składnikami - nazwę ją "drukarnia" na talerzu;) - cytrynowa zupa z rybą
4 filety z czarniaka 
1 papryczka chili
1 łyżeczka świeżego, startego imbiru
1 szalotka
1 średnia marchewka
skórka z całej cytryny
2 ząbki czosnku
100 g jasnej części pora
2 łodygi selera naciowego
łyżeczka imbiru w proszku
pół łyżeczki sproszkowanej kolendry
łyżka trawy cytrynowej (mam suszoną, przywiezioną z wakacji, którą od lat przechowuję w szczelnie zamkniętym słoiku)
olej ryżowy do smażenia
łyżka sosu rybnego
łyżka sosu worcestershire
sosu sojowego jasnego tyle, aż sól będzie wyczuwalna:) 
puszka mleka kokosowego
czosnek, papryczkę, imbir, szalotkę i skórkę cytryny pokroiłam w drobniutką kosteczkę i podsmażyłam na oleju ryżowym; po chwili dodałam ściętą w paseczki marchewkę, seler i por pokrojony w cieniutkie paseczki; na oleju przez minutę podsmażałam trawę cytrynową; przecedziłam przez sitko i dodałam do warzyw; smażyłam wszystko razem 3 minuty, na wysokim ogniu; po tym czasie zalałam przegotowaną, wrzącą wodą (tyle, żeby przykryła warzywa) i dodałam sosy; po 10 minutach dołożyłam, pokrojoną w grube paski; rybę (nie mieszałam); kiedy smaki i zapachy przeniknęły wywar, dodałam kilka łyżek do mleka kokosowego i delikatnie połączyłam z resztą zupy; 
przed podaniem doprawiłam sokiem z połówki cytryny i posypałam posiekanym szczypiorkiem:)
wspomnienie ożyło, ale smutek przepadł raz na zawsze:)
smacznego:)

4 komentarze:

  1. kupowałem melon(a) kiedy pod nogami zaplątała się mała dziewczynka, wzięła do raczek jednego i krzyczy " Mamao,mamo !!! zobacz jaka wielka cytryna ;-) nie wiem czy to taki melon (nie widzę skórki) ale już zawsze będę się uśmiechał, kiedy będę go kupował

    OdpowiedzUsuń
  2. :) może to było pomelo;) w naszych sklepach nie ma dużego wyboru melonów, a zobacz ile jest na świecie!
    http://www.stockfood.pl/results.asp?txtkeys=Rodzaj%20melona
    u mnie najczęściej decyduje cena;)
    kiedy ja byłam małą dziewczynką, jedyny egzotyczny owoc, jaki "plątał" się na półkach, to pomarańcza, ale była tam bardzo krótko;)

    OdpowiedzUsuń
  3. http://media02.stockfood.com/thumbs/NzU0MzY3OQ==/00685789.jpg to ten był :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pozdrawiam autorów strony!

    My website; darmowy seo katalog

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za odwiedziny :)