sobota, 31 sierpnia 2013

orzechowe babeczki, gruszka w occie balsamicznym, pieczony camembert i rukola z miętą

Mogą się nazywać orzechowe, ale mogą też cebulowe. Ta sama ilość, tych dwóch składników, sprawia, że możemy żonglować, dowolnie, ich nazwą. Podejrzałam przepis w programie "Jakubiak w sezonie", którego bohaterem była cebula. Zmielone orzechy, zmielona cebula, bez tłuszczu, dziwna konsystencja, ale bez ryzyka, nie ma zabawy. Miałam też sporą torbę gruszek, podarowaną przez wdzięcznych sąsiadów trampów, którzy spędzili wakacje w naszym namiocie :)
Był pomysł na babeczki, były owoce, zapomniany, gruszkowy ocet balsamiczny, przesuwany, w różne kąty lodówki, camembert, obejrzany, kątem oka, program w kuchni tv i głodny mąż...
Nie mogłam długo opierać się takiej inspiracji i mimo, że miała to być lekka kolacja, bo dzisiaj wszyscy zrzucają cholesterol, to zrobiło się poważne danie;)
Mielę orzechy, cebulę i rozpamiętuję dzień, który spędziłam na obozie sportowym. Jest taka tradycja, tego obozu, że jednego dnia, synowie, mierzą się umiejętnościami z ojcami i przy okazji prezentują swoje obozowe popisy...
Dumna jak cholera, siedząc wśród innych rodziców, na trybunach sportowej hali, w malutkiej szkole pod Toruniem, podziwiałam jego bloki, zagrywki i zaangażowanie. Przeszedł trudne chwile, ale i wielką metamorfozę... Nie tylko jako zawodnik, ale i człowiek. Wzruszałam się, kiedy przewodził młodszym i połowę mniejszym kolegom, zagrzewając ich do walki w pokazowym meczu dla rodziców.
Dzisiaj droga zawodnika wydaje się prostsza, ale to 193 cm i lata treningów, utorowały ją i torują nadal. Mimo, że 14 lat decyduje o kategorii "Młodzików", to już teraz mam przekonanie, że to jest moja jedyna "spuścizna" dla ludzkości, przynajmniej tej kibicującej "SIATCE";)
Moje przekonanie i słowa trenera: "na takich chłopców się czeka i dla takich zostaje trenerem" nie wystarczą. On sam, ciągle pokonuje swojego "mavericka" i odnajduje
siły, żeby mierzyć się ze sportowymi emocjami, nie tylko na boisku...
Trudno wyrwać się z takiej zadumy, ale babeczki czekają...
Składniki na 8 minibabeczek, połowa przepisu oryginalnego:
125 g białej, cukrowej cebuli
125 orzechów włoskich
150 g mąki
1 jajko
płaska łyżeczka proszku do pieczenia
płaska łyżeczka listków tymianku
sól i pieprz
Pozostałe składniki:
2 duże gruszki
4 łyżki gruszkowego octu balsamicznego
ulubiony camembert
pół opakowania rukoli
czubata łyżka posiekanej mięty
2 łyżki soku z cytryny
świeżo zmielona sól
Orzechy zmiksowałam w melakserze, w tej samej misie zmiksowałam cebulę. Dodałam mąkę, jajko i resztę składników. Ciasto było twarde, ale takie miało być. Włożyłam po czubatej łyżce do silikonowych kokilek i zapiekałam 20 minut w 220 stopniach. Na ostatnie 5 minut włożyłam ser camembert, zawinięty w oryginalną folię.
Gruszki obrałam ze skóry, wydrążyłam i pokroiłam w grubą kostkę. Wymieszałam z octem i odstawiłam. W tym samym czasie przygotowałam rukolę z posiekaną miętą, sokiem z cytryny, oliwą i świeżo zmieloną solą.
Ciepłe babeczki maczałam w ciepłym serze... Sałatka i gruszki postawiły kropkę nad...
Następnego dnia, babeczki były pysznym starterem. Pokrojone w cieniutkie kromeczki, z plastrem pieczonego pasztetu, plastrem gruszki, kroplą octu z gruszek i listkiem rukoli...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

dziękuję za odwiedziny :)