poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Śniadanie. Zapiekane koszyczki z szynki szwarcwaldzkiej, z jajkiem i rzeżuchą.

Składniki na 4 porcje:
4 jajka "zerówki"
5 plastrów szynki szwarcwaldzkiej
1 łyżka ricotty
1 łyżka jogurtu greckiego
sól morska
rzeżucha
szczypior
łyżka parmezanu

niedziela, 27 kwietnia 2014

Tarta z wędzonym kurczakiem i zielonym groszkiem.

Płyta grzewcza odmówiła współpracy. Zaczepnie do mnie mrugała, od dawna, jakby dawała znaki, że za chwilę zmieni nastawienie. Wrogie mrużenie nasiliło się przed świętami, diagnoza była bolesna, ale jeszcze nie ostateczna. Od kilku dni jestem samotna, bez swojej przyjaciółki, choć przyjaciel, piekarnik, też nadąża za moimi potrzebami. Nie wiem czy będę musiała ją zamienić na nowszy model czy wystarczy wymienić "niewentylujący" wiatrak. Teraz zajmuje się nią specjalista od "wnętrzności", a ja nie czekając na wyrok, przerabiam poświąteczną lodówkę. Zostało wędzone udko, które miało być bohaterem sałatki z winogronami, a które podstępnie podjadałam, aż zjadłam wszystkie. Zostały warzywa, trochę przygniecione resztkami kapuścianych główek. Mrożony groszek, który wraz ze zmrożonymi liśćmi kapuścianymi uratował święta, kiedy to w przeddzień zerwałam torebkę stawową. Okręcone, na zmianę, wokół kostki, pożerały opuchliznę 
Na szczęście kondycja się poprawia i teraz ja mogę pożreć groszek, który podpuszczał mnie przez kilka ostatnich dni, pozostając na widoku. W dobrze dobranym towarzystwie, nie może narzekać na brak wdzięczności. Tarta wyszła przednia! A sam groszek mrugnął do mnie kilka razy, kiedy towarzyszący mi przy stole mężczyźni, niby nie głodni, niby spóźnieni przed wyjazdem na weekend, niespiesznie dołożyli porcję  i przedłużyli chwilę odejścia bułeczkami z przepysznym nadzieniem. 

Tost z kiełbasą i cebulą. Wiejska zapiekanka, idealna z kubkiem gorącego żurku.

Składniki:
pół bochenka wiejskiego chleba
4 kiełbaski (użyłam śląskiej wybornej)
2 średnie cebule, w cieniutkie piórka
pół szklanki posiekanego szczypiorku
100 g żółtego sera (użyłam ementalera)
2 łyżki oleju rzepakowego
świeżo zmielony pieprz
masło do posmarowania kromek (opjonalnie)
Kiełbaski obrałam z osłonek i pokroiłam w bardzo cieniutkie talarki. Smażyłam na rozgrzanej oliwie około 5 minut. Dodałam cebulę i dusiłam razem około 15 minut. Odstawiłam i do przestudzonego dodałam starty ser i szczypior. Przygotowany farsz rozłożyłam na kromkach pieczywa i zapiekałam, około 7 minut, pod grzałka grilla w piekarniku. Podałam z kubkiem gorącego, czystego żuru, na razowym zakwasie.

sobota, 26 kwietnia 2014

Bułeczki Stasia, z migdałami, mascarpone, skórką z pomarańczy, kardamonem, cynamonem i jabłkiem. Życie z sąsiadami.

Czasami przemycam coś sąsiadom. Właściwie nawzajem sobie coś przemycamy. Ciasteczka, ciasta, bułeczki, kawę, drinki, lód, kwiaty, płyty w reklamówkach, worki z ciuszkami, ujadanie psa, płacz dziecka, śmiechy, chichy, tupanie stópek, muzykę, odgłosy podwórka... Nie wyobrażam sobie ciszy w tym miejscu. Od dołu do góry, wesołe Bąble, odciskają swoje ślady na ścianach i w sercach. Pełne wigoru zapełniają trawnik buszując w krzewach, piaskownicy czy małym, drewnianym domku. Jeden chowa się za śmietnikiem, inny gramoli się na drzewo, trzeci próbuje dorzucić piłką do czwartego piętra :) Zdarte kolana, porwane łokcie, upadki na rowerkach, "męskie" spory o piłkę, świadczą o zdecydowanej przewadze chłopców. Dziewczynki, stopniowo zasilają szeregi, ale to ciągle doskonała mniejszość :) Uwielbiam obserwować wszystkich z "góry". Ukradkiem pstryknąć zdjęcie, zrzucić czekoladową niespodziankę, podsłuchiwać pełne kiksów rozmowy. Wzruszać się, kiedy przestraszony, przez nieokiełznanego psa, Maciuś, znika w czułym uścisku mamy. Złościć, kiedy motorowa piła zakłóca im zabawę i przegania z wesołego podwórka. To takie dwa, malutkie minusy mieszkania w czyimś sąsiedztwie. Poza tym jesteśmy namiastką serialowych Wilkowyj ;)
Bułeczki. Aromatyczne, pulchne, niecodzienne, a jednak proste w przygotowaniu. Najlepszą rekomendacją będzie esemes od jednego z "nieletnich" sąsiadów, w którym, po pierwszej, wyznał mi miłość ! Stąd ich nazwa. Szkoda, że nie widzicie i nie słyszycie, jak potrafi docenić pracę w kuchni, pomrukami i wywróconymi oczkami 

16 śniadaniowych bułeczek. Ziołowy twarożek z suszonymi pomidorami i oliwą. Pasta z makreli z jajkiem, pietruszką i kremowym serkiem.

To są najlepsze śniadaniowe bułeczki jakie zrobiłam i jadłam! Delikatnie zmodyfikowane, wcześniejsze przepisy drożdżowe, plus właściwy sposób formowania pieczywa, przyniósł oczekiwany, od dawna, efekt. Okazuje się, że nie wystarczy ulepić zwykłych kulek, jak na pulpety z mielonego mięsa. Ciasto trzeba popieścić, pogłaskać, zaczarować... 
Ale od początku. Przygotowujemy zaczyn. Drożdże mieszamy z cukrem i wodą, na końcu dodajemy odrobinę mąki i rozcieramy. Kiedy zacznie pracować dodajemy pozostałe składniki. Oczywiście pamiętamy, żeby przesiać mąkę, a jogurt i jajko wyjąć odpowiednio wcześniej z lodówki. Wyrobić elastyczne ciasto. Odkąd wypróbowałam miksera i haków, nie używam rąk. W tym przepisie szklanka ma dwieście mililitrów. Jest stara, mocno wyeksploatowana, ale czego ona nie pamięta! Towarzyszy mi od studiów. Ta jedna, jedyna. Poczciwy, nietłukący się duraleks :)
Wyrobione ciasto przełożyć do wysmarowanej, resztą stopionego masła, miski i przykryć lnianą ściereczką. Wstawić do zimnego, ciemnego piekarnika i odczekać, aż podwoi swoją objętość. Trwa to zazwyczaj około godziny. Po tym czasie przebić ciasto pięścią, przełożyć na omączony blat i podzielić na szesnaście porcji. Na dwóch blachach z piekarnika ułożyć papier do pieczenia. Delikatnie podsypać mąką i zacząć "grę wstępną". Każdą porcję ciasta ułożyć na otwartej dłoni, najlepiej wierzchnią stroną (ta na której leżały jest bardziej wilgotna i pozwoli na łatwiejsze sklejanie się ciasta). W środku zrobić wgniecenie i zbierać, palcami drugiej ręki, ciasto do środka, z naprzeciwległych brzegów. Powtórzyć pieszczoty kilka razy, aż nijaki kawałek ciasta nabierze wyraźnych znamion bułki! Podejrzałam ten sposób w jakimś kulinarnym programie, gdzie z wielką starannością i pieczołowitością, nieznany mi kucharz, wyrabiał, w ten sposób, bochenek chleba. Wypróbowałam z chlebem, działa, teraz z bułkami, działa. Pieczywo nie opada, wyrasta równomiernie i ma tą upragnioną ilość "dziurek"po rozkrojeniu. Po uformowaniu, ułożyć składaną stroną na papierze, zachowując odstępy. Odłożyć blachę z przykrytymi, ściereczką, bułeczkami z powrotem do zimnego piekarnika i przygotować następną. Bułeczki będą wyrośnięte i gotowe do pieczenia po trzydziestu minutach. Wyjąć pierwszą blachę i rozgrzać piekarnik do stu osiemdziesięciu stopni. Każdą bułkę naciąć nożem, posmarować roztopionym masłem (tylko w tej kolejności) i piec dwadzieścia dwie minuty (mają być przyrumienione). Studzić na kratce. Jeść po kilkunastu minutach. Na słodko, na słono, bez dodatków, w towarzystwie, w ukryciu, bez opamiętania...

piątek, 25 kwietnia 2014

Nietradycyjna. Nieprzewidywalna. Niepowtarzalna. Pizza z farszem z mielonego, wędzonego kurczaka i pietruszki.

Historia. Początki kulinarnej podróży. Malutka, włoska pizzerria, na poznańskim "spacerniaku", ulicy Półwiejskiej. Ale to nie pizza, sos boloński czy farsz do Tiny, tworzyły to miejsce... Ludzie. Dobrzy i lepsi. Z pomysłem, bez barier, każdy z innej bajki. Iza, Ewa i Ewa, Marek, Dominik, Mariusz... Studenci i niestudenci, z bliżej nieokreśloną wizją przyszłości, traktujący przejściowo pracę "na kuchni", zawsze z humorem! Pracowaliśmy razem, ponad dziesięć godzin dziennie, byliśmy blisko. Zmęczeni, ale nie sobą, kończyliśmy noc w pobliskich Trzech Światach lub Gniazdku, wlewając w siebie hektolitry zimnego piwa. Przesiąknięci zapachem pieca, byliśmy żywą "reklamą" miejsca, w którym nie zawsze było wesoło i przyjemnie. Szef, zza gór i rzek. Z humorami i Kobietą Szyją. Wizyty, które nigdy nie były motywujące. Zawsze był "bałagan"! Dzisiaj wiem, że to on miał bałagan, w głowie! Zarządzał po omacku, z daleka, w erze bez telefonów komórkowych, na bakier z urzędami... Dla mnie była to jednak szkoła życia! Wszystko postawione na głowie! Włamania, kradzieże, brak pozwoleń, sanepid, kontrole urzędowe, rotujący pracownicy, spóźnieni dostawcy, zepsute kasy fiskalne, brak drzwi do magazynu (czekałam na nie rok!), przypalone sosy, zepsuty piec, maszyna do wyrabiania ciasta, brak klimatyzacji...
Wszystko tłumaczyłam jednym słowem: START UP! I mimo, że matka biznesu dobrze "płodziła" gdzieś tam, na północnym zachodzie, bez tej SZÓŚTKI, nie dałabym rady. Iza, która robiła najlepszy boloński i farsz do ulubionej pizzy, była lekiem na wszystkie frustracje. Uśmiechem rozbrajała każdą minę, bombę, podrzucaną przez urzędników, klientów, szef(owej)a...
I mimo, że zupełnie nie pamiętam jakie proporcje zachowywała, żeby przygotować farsz do pizzy Tina, to właśnie on, dzisiaj, jest bohaterem mojego wpisu. Bez słonecznika, który zawsze mi w nim przeszkadzał, ale wówczas musiałam trzymać się oryginału i bez pieczarek, których nie lubię, ale tylko na pizzy :)
Jak potoczyły się losy innych bohaterów tej opowieści... Nie mam pojęcia, ale liczę, że znajdą mnie w sieci i zrobimy jeszcze jedną, wspólną PIZZĘ :)

czwartek, 24 kwietnia 2014

Ostry krem z buraków z fetą i olejem rzepakowym.

Składniki na 4 porcje:
4 upieczone buraki*, w kostkę
1 ziemniak, w kostkę
1 cebula, w kostkę
skórka otarta z całej cytryny
świeży imbir, wielkości kciuka, starty na tarce
2 ząbki czosnku, starte
600 ml bulionu (został mi z wiejskiego koguta, ale może być drobiowy lub cielęcy z kostki)
200 ml wrzącej wody
łyżeczka soli
pół łyżeczki sproszkowanego imbiru
szczypta cynamonu
kilka kropel z cytryny
do smażenia łyżka masła i 2 łyżki oleju rzepakowego

środa, 9 kwietnia 2014

Brioszki z dulce de leche i jabłkiem. Wcale "niepiekielna kuchnia". Wrażenia z pierwszej, polskiej Hell's Kitchen.

3:47. Pobudka. Ciemno, wieje, pada, cicho. Co ja będę robić jeszcze przez pół nocy? Przeglądam książki kucharskie. Włączam laptopa. Sprawdzam wiadomości. Facebooka. Trafiam na komentarze, pierwszego odcinka, polskiej Piekielnej Kuchni. Odpalam Ipla i... oczom nie wierzę, a uszom zabraniam słuchać! 
Marzę o "podglądaniu" tych najlepszych. Ciągle się uczę, niestety sama. Gotuję z tym, "czego nie podaje się w przepisie, z sercem", że zacytuję właściciela piekielnej kuchni. Rozwijam z dnia na dzień. Ale nawet w najlepszych warunkach, gotując z najlepszych produktów, najlepiej skomponowane przepisy, za pieniądze, nie chciałabym kontynuować nauki w takim stresie i otoczeniu! Nie chciałabym, też, żeby ktoś ciskał moimi talerzami, nawet sam Amaro!
Czy naprawdę tak wyglądają restauracyjne zaplecza? Czy rzeczywiście najlepszy Szef Kuchni musi sponiewierać, zbrukać, upokorzyć, żeby wydobyć z Ciebie to co najlepsze? Jeśli miałaby to być moja droga do mojej restauracji, knajpy, bistro czy food tracka, to przestaję marzyć!

wtorek, 8 kwietnia 2014

Pissaladière. Cebula, więcej cebuli, i jeszcze więcej. Słoiczek anchois, kilka oliwek, suszone pomidory. I moje ciężarne humory.

Kwiecień przeplata humory. Ociężałe samopoczucie, spuchnięte myśli, bezsenne noce. Nieskończenie długie poranki, kiepski plan dnia, rozdrażnienie...
Godzinne spacery, jasne widoki, sny na jawie. Pobudzone emocje, pokłady energii, nieprzewidziany wigor...
Jeden dzień pachnie wiosną, następny burzą gradową.  Jak wytłumaczyć, rozsądnie, takie huśtawki w ciąży? Tu uwiera, tam niewygodnie, gdzie indziej ciasno... 
Dziecko się układa, przeciąga, szuka wygody. Nie. To mnie nie złości. Taka aktywność cieszy. Uszczęśliwia. Nie złości też bezsenność. Oglądam ulubione filmy, czytam odkładane na półki książki, piszę bloga... To co? Co mną tak szarpie? Niepewność? Strach? 
Myśli dalej szukają odpowiedzi, a ja ślepo zmierzam do kuchni. Pusto. Tylko cebula, cebula i jeszcze więcej cebuli. To też nie złości. Zawsze są jakieś zapasy, kosz z warzywami, nawet lekko zwiędły por, może się przydać. Jest wyobraźnia, nawet zbrukana kompletnym chaosem, wysuwa właściwą "szufladę", z szafy w mojej głowie i podpowiada przepis ze strony White Plate.
Pissaladière. Trudne słowo. I dobrze. Skołatane myśli muszą się z nim uporać. Pogimnastykować język. Ręce skupić na krojeniu tony cebuli, pora. Wyrobić ciasto. Dobry humor powraca, choć cebula podwaja siły, żeby wycisnąć jeszcze smutne soki... Nic z tego! Jestem już na właściwym torze. Walka z "demonami" wygrana i kuchnia zaczyna żyć tradycyjnym rytmem. Dźwięk noża, niczym głośny werbel, nadaje ton pozostałym muzykom. Orkiestra szaleje! Farsz pachnie, a ciasto rośnie, jak dziecko, wychowywane w miłości :) Już wiem skąd to powiedzenie, "rośnie jak na drożdżach"! Cierpliwie, bez pośpiechu, przeciągów, w równowadze... Zadbane i podglądane...

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Racuszki z zielonej soczewicy, słodki sos cebulowy i łososiowy pstrąg z patelni. Codzienne inspiracje.

Nie ma dnia, żeby ktoś, coś, nie inspirowało mnie kulinarnie. Wytworzyłam w głowie bardzo przydatny schemat "szafy". Nieskończoną ilość szuflad, w których przechowuję przepisy, zdjęcia, informacje, wrażenia. Fragmenty rozmów, pomysły na kolejny post, archiwum z wakacyjnych podróży. Najczęściej korzystam z nich na zakupach. Otwieram kolejno i grzebię tak długo, aż odszukam zagubioną myśl, strzęp, cudzysłów. Taki mechanizm sprawia, że czuję się bezpiecznie na swoim kulinarnym podwórku. Głowy nie tracę, sama się nie ograniczam, nie boję wyzwań, eksperymentuję. Co ryzykuję? Tylko kolejne odkrycie. Właśnie tak było, kiedy obejrzałam odcinek z Chełmna, łamiącego przepisy Karola. Zapamiętałam hasło "racuchy z soczewicy", a reszta odgrzebała się sama. Nie można popełnić błędu, kiedy dopasowujemy przepis do swojego smaku, pominiemy składnik czy dodamy coś od siebie. To jest własnie kwintesencja kuchni, jej sedno. Pole, na którym ciągle możemy odkryć coś dla siebie. Nie wolno nam się ograniczać zaawansowaną techniką, nieprzystępnym produktem czy brakiem doświadczenia. Każdy może stworzyć swoją szafę. Nawet jeśli nie w głowie, to korzystać z pomysłów innych, dobrych praktyk sąsiada, warsztatów znanych kucharzy czy choćby mojej strony na facebooku, gdzie codziennie podrzucam nowe inspiracje. Dzielę się pomysłami na śniadania. Ciepłe, energetyczne, proste, ale i takie, które wymagają odrobiny fantazji. Zdradzam łatwe i pożywne przepisy na kremowe zupy, które uwielbiamy, a w których tak łatwo przemycić skończoną ilość warzyw. Otworzyłam też nowy cykl na moje patenty, które ułatwiają życie w kuchni, nawet bardzo doświadczonym kucharzom. 
Radość przychodzi, kiedy przepis zaczyna żyć swoim życiem. Kiedy miłosna wędrówka po targach, stosach książek, czasopismach i blogach kończy się na talerzu. Kiedy rodzina, znajomi, czytelnicy, nie kryją zadowolenia, a wdzięczne pomruki, przy stole, nigdy nie milkną. 
Bardzo chętnie korzystam z życiowych pasji innych ludzi, tych, którzy lubią się dzielić swoimi odkryciami, nie tylko kucharzy. Wy skorzystajcie z moich, a ja dzisiaj z Okrasy. Przepis zawiera większość składników, których użył Karol. Zmieniłam tylko proporcje.

Drożdżowa babka z dynią i prażonym słonecznikiem. Nietypowa, wielkanocna, śniadaniowa.

Wielkie odkrycie! Babka, która idealnie nadaje się na wielkanocne śniadanie, nawet zamiast chleba! Następnym razem użyję pestek dyni lub w ogóle pominę ziarna. Trochę się narzucają. Poza tym jest idealna. Ciasto wyrasta po godzinie, dobra jeszcze ciepła, zachowuje świeżość następnego dnia. Chciałam do niej przygotować słony serek z migdałami, ale nie zdążyłam. Połowa zniknęła jeszcze ciepła, bez dodatków, a druga, rano z powidłami i masłem. Wykorzystałam mrożony mus dyniowy, który możecie przygotować z, dostępnej w większych supermarketach, mrożonej dyni w kostkach. Po rozmrożeniu, dynię trzeba odsączyć na sicie i zmiksować. 
Jeszcze przed świętami zrobię wersję z pulpą z mango. 

niedziela, 6 kwietnia 2014

Lasagne inaczej. Sos z mrożonej dyni, czerwonej cebuli, chorizo i palonego masła z szałwią

Wygrzebałam, z dna zamrażarki, worki z dynią. Z musu zrobiłam pyszną babkę drożdżową, którą powtórzę na wielkanocne śniadanie. W drugim worku była dynia pokrojona w grubą kostkę i żal było ją miksować. Całe, dobrze upieczone kawałki, dodałam do sosu i mimo, że połączenie z chorizo wydawało się, początkowo, dość śmiałe, jestem zachwycona efektem końcowym.
Oni też byli :)
Składniki:
10 płatów makaronu lasagne (można użyć pappardelle)
500 g upieczonej dyni* (około 700 surowej, wydrążonej), mrożonej, w dużą kostkę
100 g chorizo, pokrojonej w cieniutkie półplasterki
5 czerwonych cebul, w cieniutkie piórka
łyżka masła, 2 łyżki oliwy
garść listków szałwii
sól, świeżo mielona
3 łyżki oliwy
palone masło (z łyżki masła i polowy szałwii)
ostra oliwa do polania
parmezan do posypania

Na dużej patelni rozpuścić łyżkę masła i 2 łyżki oliwy. Dodać połowę szałwii i podsmażyć jedną minutę. Dodać cebulę i dusić około 15 minut. Dodać chorizo i smażyć, aż zacznie pachnieć (około 5 minut). Na koniec dodać dynię. Użyłam zamrożonej, w sezonie, dyni pieczonej. Jeśli użyjecie kupnej i po odmrożeniu będzie wodnista, trzeba ją odsączyć na sicie. Przykryć i dusić około 5 minut, aż wszystkie smaki się połączą, a dynia będzie gorąca. Posolić. Obok zagotować wodę, z dużą ilością soli, w bardzo dużym garnku. Wkładać płaty makaronu i gotować, aż będą prawie miękkie. W trakcie gotowania rozdzielać każdy płat makaronu szpikulcem do mięsa (mają powstać nieregularne kawałki). Odlać wodę (zostawić pół szklanki) i przełożyć sos do garnka z makaronem. Na malutkiej patelni rozgrzać masło z pozostałą szałwią. Nie zmniejszać temperatury, ale uważać, żeby masło się nie spaliło. Powinno mieć bursztynowy kolor. Przelać palone masło do garnka, razem z trzema łyżkami oliwy. Delikatnie wymieszać, podrzucając garnkiem. Makaron podać od razu, posypany parmezanem i polany ostrą oliwą. 

piątek, 4 kwietnia 2014

Grillowane pałki kurczaka, cytrynowy kuskus i świeży szpinak.

Grillowane pałki. Składniki.
6 kawałków kurczaka
marynata:
łyżka miodu lipowego
łyżeczka soli
2 łyżeczki octu winnego
2 łyżeczki musztardy Dijon
2 łyżeczki musztardy francuskiej
2 łyżki oleju słonecznikowego
Wszystkie składniki marynaty dobrze wymieszać. Kurczaka umyć, osuszyć i dokładnie wysmarować marynatą. Przełożyć do szczelnego pojemnika, zamknąć i jeszcze kilka razy potrząsnąć. Schować na minimum 3 godziny do lodówki, raz po raz potrząsając. Wyjąć pół godziny przed grillowaniem. Rozgrzać grzałkę grilla (środkowa moc) i opiekać około 50 minut (przewracać co 10 minut szczypcami do mięsa). 
W tym czasie przygotować kuskus.
Kasza kuskus. Składniki.
szklanka kaszy, około 300 g
skórka otarta z całej cytryny
sól
4 malutkie cebule szalotki, w kostkę
biała część pora, w cieniutkie paseczki
oliwa do smażenia
Kaszę zalać wrzątkiem (więcej od kaszy około centymetr). Dodać skórkę cytrynową i przykryć. Zostawić na 10 minut. Po tym czasie przemieszać widelcem, rozpulchnić. Na patelni rozgrzać oliwę, dodać cebulę, por, posolić i smażyć, aż będą szkliste. Na 5 minut przed końcem grillowania, dołożyć do cebuli kaszę, podgrzać i dokładnie wymieszać (można podać ją też na zimno).
Szpinak.
600 g świeżego szpinaku, najlepiej prosto z targu
2 ząbki czosnku, w bardzo cieniutkie plasterki
kilka wiórków skórki cytrynowej
masło
sól
Szpinak przebrać, odciąć łodygi, umyć i dokładnie osuszyć w suszarce do sałaty. Na patelni rozgrzać masło, dodać czosnek, skórkę, a po 30 sekundach szpinak. Posolić, od razu, świeżo zmieloną solą i podrzucać na patelni, aż opadnie (około minuty, w bardzo wysokiej temperaturze).

czwartek, 3 kwietnia 2014

Tarta i cenne wskazówki. Truskawki. Orzeźwiający krem. Miętowy cukier.

Wyglądają pięknie. Smakują przeróżnie. Uświetniają popołudniowa kawę i świąteczny stół. Cieszą wszystkich i może je przygotować każdy. 
Podstawą, dosłownie, jest dobry, kruchy spód. Stale trafiam na inny przepis (proporcje mąki i masła) i na pewno nadal będę udoskonalać ten, którym dziele się dzisiaj z Wami. Jednak już teraz spełnia on, moje, wszystkie oczekiwania. Zwarty, kruchy, niesłodki, maślany. Nic więcej nie potrzebuję, żeby wyłożyć go czym tylko zechcę. Dzisiaj są to truskawki posypane miętowym cukrem i delikatnie cytrynowy krem. 
Zdradzę Wam, bez względu na przepis, kilka trików, na co zwracać uwagę przy kruchej tarcie.
Ciasto musi być dobrze schłodzone. Składniki najlepiej łączyć nożem w melakserze. Jeśli nie mamy melaksera, to zimnym nożem siekamy masło razem z mąką, na stolnicy. Na końcu dodajemy zimną wodę, a nawet lodowatą, jeśli jest w przepisie. Czasami dodajmy mleko. Moim zdaniem lepiej smakują z samym żółtkiem i są bardziej kruche. Jeśli jednak jest całe jajko, należy je roztrzepać i dodać w trakcie łączenia mąki z masłem. Zawsze używam cukru pudru, mąki TYP 450 (ostatnio wypróbowałam nowy przepis, użyłam typ 650 i była bardzo twarda) i odrobinę solę, nawet jeśli tarta jest na słodko. Ciasto rozwałkowuję pomiędzy arkuszami folii spożywczej, żeby nie podsypywać mąką. Spód tarty zawsze nakłuwam widelcem. W trakcie pieczenia obciążam go połową kilograma białej fasoli, którą wsypuję na spód wyłożony papierem. Oczywiście można to zrobić profesjonalnymi kulkami ceramicznymi. Z obciążonym spodem piekę tartę zazwyczaj piętnaście minut. Po tym czasie dopiekam kolejnych kilkanaście. W sumie pieczenie trwa około dwudziestu pięciu minut w temperaturze 200 stopni (wcześniej piekłam w niższej, ale bywało, że tarta zjeżdżała ze ścianek). Jeśli piekę tartę z owocami, nie odkrawam boków ciasta, które wystają poza naczynie. Odcinam je po upieczeniu, rozcieram w moździerzu i wysypuję nimi krem, na który układam owoce. Nawet jeśli puszczą soki, to wchłoną je okruszki.  

środa, 2 kwietnia 2014

Drożdżowa bułka z suszonymi pomidorami, kawior z bakłażana, ser kozi z pomidorową oliwą. Włochy w kanapce.

To nie jest zwykła bułka. To też nie jest znany "kawior". A kozi, twarogowy ser, polany oliwą z pomidorów, jest od teraz przysmakiem na każdej grzance. Połączyłam wszystkie te niezwykłości w ciepłej, drożdżowej bułce i czekałam, niecierpliwie, na pierwsze reakcje domowych wyjadaczy. Do tej pory, każda buła na ciepło, wypełniona była mięchem, wyraźnym sosem, ostrą cebulą.
Okazało się, że delikatne smaki, delikatnie "trąciły" znaną, włoską kuchnią i trafiły w czuły punkt podniebienia. Mało tego, przewidziana na Głowę porcja, dwóch bułeczek, zaspokoiła głód, smak i wzbudziła entuzjazm.
Przepis na bułkę i kawior pochodzi z ostatniego KUKBUKa. Uprościłam wykonanie bułeczek i połączyłam pomidory z ciastem, po tym jak podwoiło, pierwszy raz, swoją objętość. Kawior przygotowałam zgodnie ze wskazówkami. Dodałam pieczony czosnek, a następnym razem jeszcze bardziej zaromatyzuję go ziołami.
Zimne bułki, delikatnie zwilżyłam wodą i odgrzałam w piekarniku, kilka minut. Środek nie stracił pulchności, a skórka chrupkości.

wtorek, 1 kwietnia 2014

Pasta do chleba. Z kiełbasy krakowskiej, jajek i zielonego groszku.

Konkretnie, ale nie ciężko. Na świeżym, pachnącym chlebie. Na grzance lub wyjadana łyżeczką... Pasta do chleba, która zaspokoi głód i smak. Czy ciekawość? 
350 g kiełbasy krakowskiej z indyka, może być inna, ulubiona 
3 ugotowane jajka
pół puszki, odsączonego z zalewy, zielonego groszku
czubata łyżka majonezu
cebula
sól i pieprz
płaska łyżeczka musztardy Dijon
dwie łyżki natki pietruszki
Kiełbasę zmielić w maszynce do mięsa wraz z cebulą. Jajka zetrzeć na tarce o małych oczkach. Wymieszać z majonezem, natką i przyprawami. Na końcu dodać groszek.