wtorek, 29 października 2013

bread and butter pudding

Przepis na leniwe śniadanie. Co zrobić z czerstwym pieczywem, resztkami płatków migdałowych i rodzynek? Zapiec wszystko w masie jajecznej i podać z mirabelkową konfiturą.

suflet czekoladowy - łyżeczka idealnie opada

Przepis pochodzi ze strony Moje Wypieki, dlatego niczego nie zmieniam, bo to jedna z trzech stron, z której wypieków korzystam od zawsze i od zawsze proporcje są idealne. Jedyna różnica to wypełnione trzy ramekiny, a nie cztery. No i zapomniałam zmniejszyć temperaturę piekarnika, ale nic się nie stało. 
Były pyszne, wyrośnięte, pulchne i takie mega czekoladowe :) 
Składniki na 3 ramekiny o pojemności ok 180 ml:
140 g gorzkiej posiekanej czekolady
90 ml śmietany kremówki 36%
2,5 łyżki cukru
3 żółtka, w temperaturze pokojowej
3 ubite białka 
1 łyżka rumu lub ekstraktu waniliowego (u mnie łyżka syropu waniliowego)
szczypta soli
Śmietanę, cukier i łyżkę syropu rozpuściłam w rondelku. Zagotowałam i od razu dodałam czekoladę. Po chwili wymieszałam silikonową łopatką i wystudziłam do letniej temperatury. Dodałam żółtka i znowu dokładnie wymieszałam. Ubiłam białka, tak, żeby przypominały puszyste zaspy śniegu (nie na sztywno) i wmieszałam do czekoladowej masy, najpierw 1/3, a kiedy kolor był już wyrównany, dodałam resztę (zbyt długie mieszanie zniszczy pęcherzyki powietrza, dzięki którym suflet rośnie). Piekarnik rozgrzałam do 200°CRamekiny/kokilki wysmarowałam miękkim masłem. Silikonowym pędzelkiem smarowałam dno, potem ścianki, zaczynając od dołu do samej góry, jednym, sprawnym ruchem (sugestia Michela Morana, który twierdzi, że wtedy suflet rośnie równomiernie). Wysmarowane naczynia wysypałam drobnym cukrem, delikatnie uderzyłam o deskę, żeby strzepnąć nadmiar i przelałam przygotowaną masę, napełniając je całkowicie. Piekłam w 200°C (w oryginale po 30 sekundach zmniejszyć temperaturę do 180°C), bez termoobiegu, przez 17 minut. Jeszcze gorące, obficie posypałam cukrem pudrem i... natychmiast zniknęły z pola widzenia :) 

sobota, 26 października 2013

Obiad. Krem z zielonego groszku. Chicken sticks z pieczarkowym risotto.

Zaczynam nowy rozdział z cyklu "obiady". Jeśli tym słowem poprzedzę wpis, to znaczy, że dostarczam przepis na dwudaniowy posiłek. Slow food. Moda czy zdrowie? Nie mam zdania, bo tak jak bardzo nie lubię się spieszyć, tak bardzo nie mam wyjścia i czasami muszę przygotować obiad w 15 minut. Czy to oznacza, że jest niezdrowy? Właściwie to nie wiem czego bardziej dotyczy ten trend, wolnego przetwarzania czy wolnego jedzenia? 
W niedzielę, sobotę i święta mam czas, żeby gotować z rozmysłem i z radością. Bez pośpiechu, bez stresu, dyscypliny i bałaganu. Planuję wielkie gotowanie przy porannej kawie, z kartką papieru, nie martwiąc się, że o czymś zapomniałam. Stresuje się mąż, który musi zrealizować zamówienie. 
Zakupy przebiegają sprawnie, jeśli na liście nie pojawiają się dymki, szalotki, zioła czy kawałki wołowiny. Jeśli jednak potrzebny jest szponder, rozmaryn, szałwia czy włoska szynka, zaczyna dzwonić telefon. "Nie ma tej części wołowiny, może być polędwica?" "A jak wygląda rozmaryn? To ten z igiełkami?" "Jest tylko brązowy cukier, zastąpi trzcinowy?" I tak kilka razy. Dzisiaj, na przykład, chciał zastąpić limonkę cytryną! "Skarb" ten mąż, nie dość, że objedzie cały Toruń w poszukiwaniu najlepszych cen i pozycji z listy to jeszcze posłusznie je to, co kuchnia wyda.
Dzisiaj proponuję krem z zielonego groszku i grillowane kawałki kurczaka w kremowym risotto.

omlet ze świeżym łososiem, szpinakiem i chrzanową ricottą

Składniki dla 4 osób:
8 jaj
150 g jogurtu naturalnego
150 g świeżego łososia, pokrojonego w drobne paski
garść świeżego szpinaku
1 szalotka, pokrojona w piórka
łyżka masła
2 czubate łyżki ricotty
1 czubata łyżeczka chrzanu staropolskiego
kilka kropel soku z cytryny
sól morska

kilka listków szałwii

środa, 23 października 2013

ziemniaczane gofry

Nietypowe placki czy nietypowe gofry? 
Składniki na 8 gofrów:
300 g startych, na drobnej tarce, ale nie tej typowej, ziemniaków
100 g pszennej mąki
2 jajka
1 białko
łyżka cukru
płaska łyżeczka soli
pół szklanki maślanki
płaska łyżeczka proszku do pieczenia
łyżka posiekanego kopru
czubata łyżka stopionego masła
olej rzepakowy do smarowania gofrownicy
Ziemniaki bardzo mocno odcisnęłam z wody. Wszystkie składniki połączyłam rózgą. Na końcu dodałam odciśniętą masę ziemniaczaną. Smażyłam na rumiano w gofrownicy wysmarowanej olejem rzepakowym.

sobota, 19 października 2013

fazzoletti, przeze mnie zrobione, w dyniowo-selerowym sosie z pieczonymi borowikami

Makaronowa chusteczka ( fazzoletti) zatopiona w kremowym, słodkim, sosie, ozdobiona pieczonym borowikiem. Wyprodukowana pod okiem mojego kulinarnego GURU :)
Przychodzi taki moment, w życiu każdego kucharza/kucharki, że dojrzewa do dnia, w którym sama łączy mąkę z jajami i zagniata ciasto. Mój właśnie nadszedł.
Użyłam trzystu gram mąki, dwa całe jaja i dwa żółtka. Roztrzepane połączyłam z przesianą mąką pszenną (typ 650). Od początku do końca, przez dziesięć minut, zagniatałam ręcznie ciasto, bo temperatura rąk jest mu bardzo potrzebna. Kiedy było już sprężyste, owinęłam w folię spożywczą i odłożyłam na pół godziny. Po tym czasie podzieliłam na osiem kawałków i po kolei, każdą kulkę, rozwałkowywałam na bardzo cieniutki placek. W tym czasie pozostałe kulki były zawinięte w folie. Rozwałkowane placki, przykryte ściereczką, odkładałam na kilkanaście minut. Kiedy fazzoletti odpoczywało od wałka i ode mnie, przygotowałam sos.

zapiekane pomidory z kaszą jaglaną i podgrzybkami, podane ze szpinakowym torcikiem

*To już ostatnia szansa na zakup dojrzałych i pachnących pomidorów. Długo wzbraniałam się przed faszerowaniem tego warzywa. I po co? Może dlatego, że najlepiej smakuje z solą, na świeżym chlebie, w kremowej zupie z cynamonem czy w sosie do pizzy. Trzymałam się zasady "lepsze jest wrogiem dobrego". Długo się jej trzymałam i dlatego faszerowałam ziemniaki, kapustę, paprykę, ale nie pomidory. Dlaczego zmieniłam zdanie? Bo była kasza, były grzyby, dojrzały, w końcu, pomidory zerwane dwa tygodnie wcześniej. Dość składników by zaryzykować i nie musiałam iść na zakupy :)

sobota, 12 października 2013

Mastyło - łemkowski, słony pudding

Zaczęłam "gotować"na studiach. Serek wiejski, bułka i pomidor pozwalały przetrwać każdą porę dnia czy nocy. Zimą bez pomidora. Sama potrafiłam, jeszcze, przygotować jajecznicę i sałatkę z kukurydzy i jajek, no i od wielkiego dzwonu, smażyłam jakieś placki! 
Lekko wychudzona, zmęczona "nauką", odwiedzałam rodziców, raz w miesiącu. Niedowaga od razu rzucała się w oczy, a zaraz za nią rzucane były wyrzuty. Wszyscy się ze mną zgodzą, a przynajmniej zgadzali w "moich czasach", że pieniądze, na studiach, nie służą konsumpcji. W każdym razie zatroskana mama gotowała kaloryczne bomby. To były czasy! Zjadałam swoje wielkie porcje bez poczucia winy, a była to tradycyjna, bardzo dobra, polska kuchnia, w której triumfował ziemniak, sztuka mięcha i gęsty, mączny sos. Cholesterol "zabijała" surówka lub gotowane warzywa ;) To moja ulubiona, wygodna, teoria mamy:) Teściowa ma jeszcze lepszą! Cytryna wypłukuje go na zawsze :) 
Bardzo dobrze doprawione, solą i pieprzem, proste dania, dla wielu z nas, są dzisiaj nie do odtworzenia. Tak myślałam do teraz. Skoncentrowałam się na tym co umiem i na tym co pamiętam, bez podpowiedzi i wskazówek, przy pomocy mąki, mleka, jajek i smażonej cebulki z boczkiem, odtworzyłam smak z dzieciństwa, na tyle dobrze, że Wiktor włącza mastyło do ulubionego menu :)
Wszystko razem, wyjadane z miski świeżą pajdą chleba, naprawdę smakuje wyjątkowo i gdyby nie ciągła walka z kaloriami, zajadałabym się nim przynajmniej raz w tygodniu.
Dzisiaj odsuwam dietę na bok, bo duch cierpi, smutno mu, a ten prosty przepis przywołuje wspaniałego człowieka...

spaghetti z bobem, kurkami i szpinakiem

Składniki:
szklanka ugotowanego bobu
dwie, solidne garście szpinaku, opłukanego z obciętymi łodyżkami
śniadaniowa miseczka kurek
5 plastrów salami
oliwa
sól
kilka gałązek szałwii
50 ml białego wina
2 ząbki, posiekanego czosnku
2 łyżki pasty pomidorowej z tego przepisu
pół opakowania makaronu spaghetti
100 ml wody z gotowania makaronu (rozrzedzam nią sos, kiedy wychodzi zbyt gęsty)
Kurki marynowałam 15 minut w dwóch łyżkach oliwy i morskiej soli. Smażyłam około 10 minut na rozgrzanej patelni, podlewając winem. Bób gotowałam 4 minuty. Przelałam zimną wodą i obrałam z łupinek. Na patelni podsmażyłam czosnek i pokrojone w paski salami. Po chwili dodałam bób, po 2 minutach kurki. W tym czasie gotowałam makaron, zgodnie z przepisem na opakowaniu. Minutę przed końcem gotowania odlałam wodę (pół szklanki zostawiłam) i wymieszałam z pomidorową pastą. Przełożyłam na patelnię, dodałam opłukany szpinak i wszystko dokładnie wymieszałam. Dolałam trochę wody, bo był zbyt gęsty. Podałam polany oliwą.

risotto z karmelizowaną, doprawioną pieprzem cayenne, gruszką

Przeglądam tysiące stron internetowych, książek, czasopism i wszystkie zjadam... oczami.
Piękne zdjęcia, od których nie potrafię się oderwać, pobudzają kulinarną wyobraźnię i przenoszą, gdziekolwiek jestem, do kuchni. Wtedy buszuję po spiżarni i lodówce i nikogo już ten widok nie dziwi. Nie buszuję tylko po piwnicy. Robią to za mnie leśne myszki, które upodobały sobie, jak co roku, tę porę i harcują bez strachu! Nie dobiorą się do żadnych zapasów, a i tak, z uporem maniaka, wpraszają się na gościnę! Bezczelne "bestie"! Ale co tu się dziwić malutkim ssakom, którym zew natury podpowiada takie zachowania, jak dorosłe, homo sapiens, na widok lub zapachów dochodzących z kuchni, często reagują gorzej ;) Wyjadanie z patelni, podjadanie z talerza, niecierpliwe pojękiwanie to tylko kilka "grubiańskich" nawyków ;)
Nie schodząc do piwnicy, realizuję założenie sprzed kilkunastu dni. Inspirację czerpię z zapasów, a nie z zakupów. Dlatego, ostatnio, często jemy makarony, zapiekanki, kasze i ryże. Połączone z tym co pod ręką, tworzą nawet zjadliwe kolacje. Ba! Chwalą mnie, że sprytnie i smacznie je ze sobą łączę.
Co tym razem kuchnia wydała i w co tchnęła życie? Imbirowe, cytrynowe, i kremowe. Rozgrzewające, zaskakujące i bardzo aromatyczne, risotto. 

sobota, 5 października 2013

faszerowana kania - KUKBUK pomysły rozdaje

Niektórzy mówią, że kania vel sowa, jest lepsza od schabowego. Nie wiem, nie oceniam, nie porównuję, ale spróbujcie tak przyrządzoną, a gwarantuję, że tęsknota za jesiennym grzbobraniem, będzie Wam towarzyszyć całą zimę, wiosnę i lato :)
Składniki na 4 porcje:
8 kanii
200 g czerstwego, pszennego pieczywa (ja wykorzystałam pszenną bułkę tostową)
2 plastry szynki szwarcwaldzkiej
6 filecików anchois i dwie łyżki oliwy ze słoiczka
2 ząbki czosnku
4 łyżki oleju rzepakowego
listki z 4 gałązek tymianku
50 g długo dojrzewającego sera (np. Bursztyn)
Panierka:
3 jajka
100 g sera długo dojrzewającego, drobno startego
masło klarowane do smażenia

piątek, 4 października 2013

zupa z maślaków

Zatroskani sąsiedzi z lasu, przyglądają się, parującemu gorącą zupą, talerzowi. Prawdziwki: "my zginiemy w suszarce"! Kurki wtórują: "nas zjedzą z puree i gotowanym boczkiem". A maślaki na to: "nas nikt nie tknie, zapach ich zniewoli":) 

polenta z karmelem i figą - zdrowie na śniadanie

Stopniowo opróżniam spiżarnię z "suchych" zapasów! Przeglądając kąty, trafiłam na kaszkę kukurydzianą... Uwielbiam polentę, podsmażoną z boczkiem, jako dodatek do kurczaka faszerowanego, na przykład. 
Temat na słodką kaszkę, z jeszcze bardziej słodką figą, przypomniał KUKBUK. Trochę ją spulchniłam ubitą pianą z białek i podrasowałam resztką słonego karmelu
Bardziej puszysta polenta nie podklejała podniebienia i nie denerwowała niewyspanego Nastolatka i spieszącego się Czterdziestolatka :)
Składniki na dwie, śniadaniowe, miseczki:
1/2 szklanki kaszki kukurydzianej
2 szklanki mleka
łyżka masła
łyżka miodu
łyżka serka mascarpone
2 czubate łyżki ubitej piany z białek
4 plastry figi
łyżeczka słonego karmelu 
Do gotującego się mleka wsypałam kaszkę, cały czas mieszając rózgą. Po 3 minutach była gotowa. Zdjęłam z palnika i dodałam masło, serek i pianę z białek. Na patelni podgrzałam karmel i dusiłam w nim 4 minuty plastry figi...

Targ. Muffinki dyniowe, od Jamiego


Targ. Magiczne miejsce od wiosny do późnej jesieni. W moim mieście jest dość przypadkowe, nieokiełznane i chaotyczne. Pełne ogrodników, zielarzy, handlujących jajami, przekupek. Mam wrażenie, że wszyscy się tutaj znają i nikomu nie przeszkadza, że sąsiad też handluje ziemniakami. Weekendowe miejsce, gdzie ładuję, bardzo pozytywnie, akumulatory na następny tydzień. Czuję patriotyczne uniesienie, kiedy przechadzam się między alejkami z polskimi produktami. Nie potrafię dłużej udawać, że jestem obojętna. Wbrew cotygodniowym obietnicom, że tym razem obejdę cały targ, znjadę najlepsze ceny, już w połowie drogi, mam siaty pełne bulw, ziół, miodu, a tym razem, jeszcze doniczek z wrzosem...