piątek, 5 września 2014

Zapiekane, śniadaniowe koszyczki z naleśników, z ziołowym serkiem, smażoną szałwią i jajkiem.

Który przepis umieścić jako pierwszy w pierwszym, powakacyjnym miesiącu? Klasycznego kurczaka pieczonego w białym winie z szałwią i papierówkami, podanego z pieczonym ziemniakiem w rozmarynowej soli i marchewką w glazurze z miodu i tymianku? Czy naleśnika smażonego na maśle szałwiowym, zapiekanego z jajkiem, ziołowym serkiem i smażoną szałwią? Które danie bardziej pasuje na otwarcie nowego roku? Oczywiście, że śniadanie, które w moim domu jest najważniejszym posiłkiem ever!
Obydwa przepisy pełne są aromatycznych ziół, z przewagą szałwii, której hołubię i uprawiam wszędzie. W doniczkach na parapecie, w donicach na tarasie, w ogrodzie na wsi. Ulubione zioło, które proste naleśniki wywyższa ponad przeciętne danie!
Przyglądając się długim, zielonym, mięsistym liściom, przeniosłam się na Simi, grecką wyspę nieopodal Rodos, gdzie spotkałam, już ostatnich, poławiaczy gąbek i kupiłam najbardziej aromatyczne zioła, po tej stronie Ziemi. Starannie wyselekcjonowane, umieszczone w szczelnych woreczkach, mieszanki, wykorzystuję do dzisiaj, choć od powrotu minęło już parę lat. Do pomidorów, do ryb, do ziemniaków, do sera... Niby nic nadzwyczajnego. W każdej dobrze znane nazwy: bazylia, oregano, mięta, majeranek, tymianek i szałwia, właśnie. Miejscowi zielarze dorzucili szczyptę magii i tonę słońca. Zaciągam się ich aromatem, niczym wytwornymi perfumami.

Sam pobyt na wyspie był uciążliwy. Brak tlenu, temperatura w granicach czterdziestu stopni, woda do picia w kosmicznej cenie, kąpielisko z plażą, malutkie i przeludnione. Ale to właśnie ten, nieznośny upał, suchość, która dobierała się do gardła, powalająca, energiczne zazwyczaj dzieci, duszność, wpływa tak dobrze na kondycję ziół tej wyspy. Tak przynajmniej twierdzą tamtejsi rolnicy. W tym roku, polskie zioła nie gorzej ogrzało palące słońce i wydobyło z nich wszystko co najlepsze. Smak, aromat i głęboką zieleń. Część już wysuszyłam, część jeszcze zdobi tarasowe doniczki. W miniony weekend gotowałam z szałwią, tymiankiem i rozmarynem. Za chwilę wykorzystam ziele oliwne, złote oregano i stewię. Nie wyobrażam sobie dobrej kuchni bez ziół. 
Tym razem smażyłam z ich dodatkiem zwykłe, wytrawne naleśniki. 
Składniki na 8 koszyczków:
ciasto
2 małe jajka
4 czubate łyżki mąki
porządna szczypta soli
letnia woda
czubata łyżka masła
16 listków szałwii
szynka szwarcwaldzka, opcjonalnie, choć u mnie musi być obowiązkowo, dla nastolatka 
ziołowy serek, użyłam ricotty ze szczypiorem i solą
parmezan do posypania
Wymieszać jajka z mąką i solą. Stopniowo dolewać wodę do uzyskania konsystencji rzadkiej śmietany. Odstawić. Sklarować masło (roztopić i zebrać pianę). Na sklarowanym maśle usmażyć listki szałwii. Wyjąć zioła i smażyć cieniutkie naleśniki.
Formę do muffinów wysmarować sklarowanym, szałwiowym masłem. Ułożyć naleśniki. Wyłożyć szynką, do tych bez, od razu włożyć czubatą łyżeczkę ziołowego twarożku. Wbić małe jajko, dodać usmażoną szałwię, posypać parmezanem i zapiekać w 180 stopniach około 20 minut (białko jajka powinno być ścięte).


1 komentarz:

  1. Wow!!! jak zwykle tak ładne, że żal jeść ;-) na bank pojawią się na śniadaniowym stole moich dzieci ;-)

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za odwiedziny :)