Wróciłam z filmowych wojaży. Przeżyłam swoje kino w towarzystwie kobiet, bez których "mój film" miałby słaby koniec jak "Zaproszenie" i kiepski scenariusz jak "Przybij piątkę". Z nimi odbyłam podróż po niezapomnianych fotografiach Salgado, znalazłam Indie, w których matki niczym nie różnią się od nas, odkryłam mroczną stronę biznesu, za milion dolarów ;)
Zahaczyłam też o Culinary Fest. "Papierówka" oszukała podniebienie żółtym burakiem i podała idealny stek z tuńczyka. Byłam też w Spocie, tak bez okazji. Karta krótka, kelnerki przecudne, a żarcie ekstraliga. Sałata z wołowiną i grzybami to niebywały ukłon w stronę Wschodu.
A u mnie dzisiaj skromne spaghetti z pieczoną ricottą i kiełkami soczewicy. Pamiętacie, że mam dwóch synów? Starszy domagał się repety, młodszy zjadł tyle co mama. Nikomu upał nie przeszkodził w jedzeniu, tacie też ;)
Składniki na 5 porcji (bo był jeszcze Jasiu i też zjadł swoją):
1 opakowanie makaronu spaghetti, pełnoziarnistego
1 szalotka, w kostkę
1 ząbek czosnku, w kostkę
10 czarnych oliwek, w kostkę
opakowanie kiełek soczewicy
2 łyżki oliwy z pomidorów
1 ser wiedeński ricotta
50 g ściętych wiórek twardego sera (użyłam Szafira)
igiełki z 2 świeżych gałązek rozmarynu, posiekane
10 listków bazylii, w paseczki
Ricottę ułożyć na papierze do pieczenia i upiec w 200 stopniach, z termoobiegiem, aż zacznie brązowieć (około 20 minut). W tym czasie na oliwię z pomidorów zeszklić szalotkę. Dodać czosnek, kiełki, oliwki, rozmaryn i jeszcze chwilę dusić. Upieczoną ricottę zdjąć z blachy i dodać na patelnię. Ugotować makaron, krócej dwie minuty niż zaleca producent. Ser rozdrobnić na patelni i wymieszać z resztą. Dodać makaron, pół szklanki wody z gotowania, bazylię i dokładnie wymieszać. Podać posypane ściętymi wiórkami Szafira. Można jeszcze polać oliwą.
Cudo:-)
OdpowiedzUsuńDzięki za przepis.
OdpowiedzUsuń